Dziś będzie o płycie kolejnego zespołu z kieleckiej Bazy
Zbożowej. Dość niedawno omawiałem dokonania m.in. Strefy Ciszy i Roka Feler.
Przyszedł czas na debiutancką produkcję grupy Fire Flower „Welcome”.
Przy okazji wydanej w ubiegłym roku płyty warto
tylko wspomnieć o ciekawym fenomenie (nie tylko muzycznym) jakim jest Baza
Zbożowa. W opuszczonych garażach milicyjnych, pięć minut od galerii „Echo” gra
ponad trzydzieści zespołów i – o ile dobrze liczę – już siedem ma za sobą wydanego
longplaya.
Trzymając w dłoni CD Fire Flower powracamy do wątku,
który już kilka razy poruszałem w swoich recenzjach. Oto kolejna produkcja
wydana z pominięciem dużych wytwórni. Można napisać: chcesz mieć płytę? Wydaj
się sam. Kielecka formacja po zdobyciu trzech „Muzycznych Scyzoryków” i bardzo
częstych supportach przed znanymi wykonawcami nie już chciała czekać.
Drążę temat wydawnictw, bo „Welcome” ma bardzo ładną
szatę graficzną, profesjonalne pudełko itd. Kosztuje tylko 10 zł, zaś płyta
innego debiutanta tłoczona przez wielką wytwórnię prawie 40 zł. Co ciekawe, na
początku maja, jeden z dyrektorów takiego koncernu powiedział, że na sprzedaży
egzemplarza zarabiają 15 (!) groszy. Różnicę pozostawiam do namysłu
czytelnikom. Powróćmy jednak do naszego krążka.
Na okładce (utrzymanej prawie wyłącznie w tonach
sepii) widnieje stary, piętrowy dom, do którego idzie mała dziewczynka. To
klimat jak z angielskiego horroru. Dlaczego? Kompozycjom powstałej w 2008 r.
grupy (Justyna Jaszczyk – wokal, Jakub Bądel, Tomasz Jasiewicz – gitary, Jacek
Aniołek – bas, Piotr Mondzik – perkusja) najbliżej do nurtu gotyckiego rocka z
elementami metalu.
Recenzenci portali muzycznych wskazywali na inspirację
grupami Epica, Nightwish. Mnie natomiast chodzi inne skojarzenie – Cranberries.
Tak jak w utworach irlandzkiej formacji przeważają melodyjne, trochę mroczne
kompozycje, dobre wykorzystanie gitarowych riffów, mocny głos wokalistki, brak
formalnych eksperymentów. Co dalej? Trzeba tylko zaczekać jakiego ducha spotka
dziewczynka wewnątrz opuszczonego domu.
Paweł Chmielewski
(recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 114)
Fire Flower, „Welcome”,
nakładem zespołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz