poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Pawiem, papugą a czasem kurą jesteśmy (Piotr Sarzyński, "Wrzask w przestrzeni")

Paweł Chmielewski
(miesięcznik "Teraz" - nr 113)
Jego praca (...) to naprawdę wydarzenie architektoniczne najwyższej rangi. To zdanie pada w książce socjologa i dziennikarza „Polityki” Piotra Sarzyńskiego „Wrzask w przestrzeni” w kontekście propozycji zatrudnienia Petera Zumthora.

Cofnijmy się o kilka akapitów by zrozumieć w jakich okolicznościach przywołuje autor nazwisko słynnego Szwajcara (laureata „architektonicznego Nobla”): Trudno powiedzieć, czy prowadzone są dziś jeszcze rozmowy na temat pracy w Polsce któregoś ze znanych architektów. (...) Z jednym wszakże wyjątkiem. Tym bardziej ciekawym, że dotyczącym miasta niebędącego metropolią. Chodzi o zapowiedź przebudowy budynku dawnej synagogi (...) To wprawdzie tylko adaptacja, ale nazwisko jej autora elektryzuje: Peter Zumthor. To szwajcarski architekt i teoretyk uważany dziś za jeden z największych światowych autorytetów. 

Abstrahując od niewyjaśnionych spraw własnościowych byłej synagogi warto przytoczyć taką opinię z zewnątrz. Po książkę Piotra Sarzyńskiego warto sięgnąć z jeszcze jednego powodu – poza kilkoma przywołanymi przykładami z regionu świętokrzyskiego – to świetnie napisane kompendium naszej obyczajowości, zachowań i sposobów w jaki organizujemy sobie przestrzeń w ostatnich dwóch dekadach. Wnioski, do których doszedł autor można bez większego trudu przenieść na lokalny grunt. „Wrzask w przestrzeni” koresponduje z kilkoma ostatnimi akcjami społecznymi i prasowym.

Pomniki nasze kochane
Fot. Paweł Chmielewski
Piotr Sarzyński chwali m.in. za Zumthora, przywołuje pomnik Milesa Davisa jako jeden z przykładów odejścia w polskiej rzeźbie od monumentalizmu na rzecz kameralności... Podtytuł jego książki brzmi „Dlaczego w Polsce jest tak brzydko?”. Padają w niej często słowa „tandeta”, „śmietnik”, „bezguście”. Co się stało z polską przestrzenią? Co zwyciężyło? Czy wręcz ostatnie dwa dziesięciolecia z triumfem kultury masowej stawiającej na powierzchowny blichtr? Analizując przykłady przywołane przez autora przychodzi mi na myśl diagnoza z „Grobu Agamemnona” o polskiej mentalności naśladowczej i kochającej powierzchowny zbytek. O papudze i pawiu. I jeszcze o kurze, która jest tak rozkosznie przaśna, dziobie dość przypadkowo i jak głosi przysłowie (naszych sąsiadów) nawet nie zalicza się do ptactwa.

Fot. Paweł Chmielewski
Polskim twórcom pomników zarzuca Sarzyński przede wszystkim brak polotu: Autorom rozlicznych sylwetek zdecydowanie brakuje jednak fantazji. Albowiem niemal kanonicznym rozwiązaniem stało się sadzanie ich na ławeczkach. Jako jeden z przykładów rzeźba Jana Karskiego przy ul. Sienkiewicza w Kielcach. Ironizuje na temat pomników florystyczno-faunistycznych jako najnowszej mody – m.in. pszczoła w Kielcach czy Koziołek Matołek (oczywiście w Pacanowie)

Bardzo dużo miejsca poświęca publicysta rzeźbie sakralnej. Najbardziej kuriozalne przykłady jak papież topiący się w betonie (Smolnica k. Gliwic) ominęły region świętokrzyski. Chociaż i tu nie brakuje rozwiązań wątpliwych jak kolorystycznie wrzaskliwe, nawet kampowe rzeźby na cmentarzu w Janikowie (pow. opatowski) czy obok kościoła w Chomentowie (pow. jędrzejowski).

Bazgroły i gargamele
Jeden z rozdziałów zostaje zatytułowany „Piętnaście najbrzydszych rzeczy w nowej Polsce”. Oto subiektywny ranking Piotra Sarzyńskiego: worki ze śmieciami (wszechobecne). Nieporządek urbanistyczny. Bazgroły (czyli to wszystko co chce udawać street art lub graffiti artystyczne, w innym miejscu nazwane przez autora bombingiem – niechcianym przez właściciela malunkiem).
Fot. Paweł Chmielewski

Reklamy (wszechobecne). Kolejowiska (brudne). Psie kupy. Grodzenia (ta tendencja dotyczy Kielc na szczęście w małym stopniu). Bazary i targowiska.

Wielkopłytowe elewacje (malowane bez ładu i składu, jeden z jurorów kieleckiego plebiscytu „Pod dobrą pacą” stwierdził, że w kat. dysharmonii można nominować całe osiedla Na Stoku i Świętokrzyskie).

Neogargamele łączące wszystkie style architektoniczne z najpowszechniejszym gotykiem i kolumienkami jak w sarmackim dworku. Domy z katalogów. Siding (rodzaj elewacji z winylu). Dzikie parkingi. Kostka Bauma. Dekory czyli wszelkiego rodzaju bociany i krasnale.

Działki, hacjendy, gnocchi
Jakie są jeszcze typowe znaki czasu ostatnich 20 lat? Co nas charakteryzuje? Sarzyński stawia tezę, że Polacy stali się indywidualistami i prawie każdy chce mieszkać we własnym, wolnostojącym domu. O jak największej powierzchni. Ciekawe – najmniejsze hacjendy buduje się w kieleckim. W całej Polsce bez ładu i składu. Zawód urbanisty umarł. Polak lubi luksus. W nim nie mieszczą się już serwisy z Ćmielowa, niegdyś obiekt marzeń każdej gospodyni. 

Fot. Paweł Chmielewski
Polski Disneyland. Tak określa autor działki. Fascynujące składowisko rzeczy niepotrzebnych. I objaw terytorializmu (każdy właściciel oznacza własną przestrzeń). Trzeba przypomnieć, że właśnie w Kielcach mamy największy w Europie ogród działkowy z prawie trzema tysiącami przeróżnych rozwiązań architektonicznych.

Dalej jest o obyczajowych kuriozach czyli zakochaniu w metkach znanych firm. O sushi z kaszą, o miłości do gnocchi. O tych wszystkich Nike i Armanich. Czyli – ja to tak rozumiem – o wrzaskliwej powierzchowności naszych obyczajów.

Perły w morzu brzydoty
Autor pokazuje przede wszystkim jak szkaradna potrafi być nasza przestrzeń. Są jednak w tym oceanie szpetoty perły. Dokładnie według Piotra Sarzyńskiego pięć pereł. Modernizm w architekturze (np. dworzec PKS w Kielcach). Miejska zieleń – ewenement na skalę europejską, który trzeba chronić. Bary mleczne – niezmiennie budzą zachwyt obcokrajowców. Przydrożne kapliczki – nie poddają się bezosobowym standardom nowoczesności. Uliczne galerie plakatu.

„Wrzask w przestrzeni” to książka bardzo ważna. Powinien ją przeczytać każdy kto chce się wypowiadać na temat otaczającej nas przestrzeni.
Piotr Sarzyński, Wrzask w przestrzeni, s. 175, Wyd. Polityka Spółdzielnia Pracy, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz