Na początku jesieni zespół
happysad (pisownia zgodna z życzeniem muzyków) wydał nowy longplay „Ciepło/
Zimno”. Już w listopadzie wydawnictwo uzyskało status „złotej płyty”
przyznawany przez Związek Producentów Audio i Video (ZPAV).
Wprawdzie wielu krytyków sarka – całkiem słusznie – że
podawane przez koncerny ilości sprzedanych egzemplarzy są niezbyt wiarygodne. I
przypomina, że przed 1989 r. na „złoto” trzeba było zebrać 160 tys., dziś
wystarczy ledwie 15. Niemniej jednak sukces komercyjny powstałej w 2001 r. w
Skarżysku-Kamiennej grupy jest wymierny.
Niektórzy z muzyków grali ze sobą już od 1995 r. w
formacji Hard Core’owe Kółko Filozoficzne. Debiutancką płytę „Wszystko jedno”
(już jako happysad) wydają w 2004 r., zaś magazyn „Teraz Rock” uznaje ją za
jeden z 50 najważniejszych albumów w historii polskiego rocka. W 2005 ukazują
się „Podróże z i pod prąd”, potem „Nieprzygoda” (2007), „Mów mi dobrze” (2009),
„Zadyszka” (2011). Najnowsza płyta powstała w leśnej głuszy w Nowym Kawkowie
(to ostatnio moda wśród polskich rockmanów). Po kilku zmianach personalnych
zespół występuje w składzie: Jakub „Quka” Kawalec (śpiew, gitara, teksty), Łukasz
„Pan Latawiec” Cegliński (gitara, śpiew), Artur „Artour” Telka (gitara basowa),
Jarosław „Dubin” Dubiński (perkusja) i Daniel Pomorski (trąbka, klawisze).
Z happysadem jest trochę kłopotu. Ich muzyka jest
zachowawcza, sami o sobie mówią, że to „rock regresywny”, oparty na prostej
muzyce, melodyjnej, niezbyt skomplikowanych tekstach i skierowany do
cierpiących nastolatek i studentów. Formacja znalazła jednak swoją niszę.
Trafiła do odbiorców, dla których np. Janerka czy punk są zbyt wymagający, zaś
disco polo czy rapu nie słuchają z przyczyn estetycznych. Dwanaście najnowszych
kompozycji jest ostrzejszych (gitarowe riffy) niż znane z poprzednich krążków.
Coż, że frazy Pod twoim dotykiem serca/ pękają jak herbatniki drażnią
banałem, zaś wyznania samobójcy, który został porzucony, nie ma kolegów i świata
nie lubi zaczynają po kilku utworach męczyć. Ważne, że muzycy się tym nie
przejmują i wciąż są w trasie. Nie każdy musi być Treyem Gunnem. Ważne, żeby w
zamian nie stać się Stachurskym.
Paweł Chmielewski
(Recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 109)
happysad, „Ciepło/
Zimno”, Mystic Production
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz