The Doors nie przyjechali uznając, że festiwal będzie
niewypałem (wersja odmienna od ukazanej w filmie Olivera Stone’a), Lennon miał
nie otrzymać wizy od Nixona. Free, Frank Zappa, Johny Cash nie odpowiedzieli na
zaproszenia. The Moody Blues wybierają koncerty w Europie, Led Zeppelin chcą być
jedyną gwiazdą. Po Iron Butterfly nie przyleciał helikopter.
To lista nieobecnych na festiwalu Woodstock. Od 15
do 18 sierpnia 1969 r. koncertowali natomiast m.in. Janis Joplin, Joan Baez,
Jimi Hendrix, Carlos Santana, The Gateful Dead. Ta lista obecności/
nieobecności wraz z honorariami za koncerty, wykazem zagranych utworów jest
jedną z wielu ciekawostek przywołanych w książce „Woodstock 1969.
Najpiękniejszy weekend XX wieku” Marcina Sitki i Pawła Urbańca, która w elegancki i kompetentny sposób zbiera
informacje o najgłośniejszym festiwalu rockowym ubiegłego stulecia.
Autorzy lapidarnie kreślą tło polityczne, które nie
wymaga zresztą dłuższych opisów, bo o kulturze i sytuacji społecznej w USA
(dzięki bogatej filmografii i literaturze przedmiotu) czytelnicy wiedzą
naprawdę sporo. Fenomen Woodstock znany z licznych rozproszonych artykułów czy
dokumentu Michaela Wadleigha, tu uzupełniony zostaje opisem przygotowań. Ich
część (wraz z malowniczymi kadrami ukazującymi bagniste pola) ukazano w obrazie
Anga Lee „Zdobyć Woodstock” (2009). Książka Sitki i Urbańca uzupełnia i
porządkuje naszą wiedzę.
Najcenniejszym fragmentem publikacji są wywiady z
żyjącymi muzykami i członkami zespołów towarzyszących. Te wypowiedzi to interesujące
glosy do wydarzeń na błotnistej farmie Maxa Yasgura (nomen omen konserwatysty,
który dzięki festiwalowi stał się słynny i dość poważnie zrewidował swoje
poglądy) w Bethel niedaleko Nowego Jorku.
Te krótkie wypowiedzi pokazują nam nie tylko jak wybiórcza
potrafi być ludzka pamięć, ale jak różna jest interpretacja wydarzeń sprzed 44
lat. Stu Cook, basista Creedence Clearwater Revival wspomina, że tak naprawdę
wszystkie relacje festiwalowe bohaterem zbiorowym uczyniły widownię taplającą
się w błocie, nie zaś muzyków, którym niczego nie brakowało. Johnny Winter mówi
natomiast o koszmarze dojazdu i nocy na worku ze śmieciami w jakiejś
przyczepie. Wielu wspomina gwiazdy (Joplin, Hendrix), zaś Leo Lyons (basista
Ten Years After) twierdzi, że Woodstock to było w zasadzie (poza może The Who)
spotkanie podziemnego, nieznanego świata muzyki. W wywiadach pojawiają się
motywy narkotyków, stosunku do własnej twórczości, wojny w Wietnamie. I wielu,
wielu innych tematów.
(recenzja - magazyn "Projektor" 1/2014)
Marcin Sitko, Paweł Urbaniec, „Woodstock 1969.
Najpiękniejszy weekend XX wieku”, wstęp Daniel Wyszogrodzki, s. 373,
Wydawnictwo C2, Wrocław 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz