Na
szosie z Gdańska do Warszawy za moment dojdzie do czołowego zderzenia ogromnego
tira i samochodu osobowego. Znana stołeczna aktorka i pisarz A.Z. za chwilę
zginą. Jaki będzie mój nekrolog? – zastanawia się literat. W ciągu tych kilku
sekund wspomina całe życie, „cały czas miniony”.
Autorem
groteskowej opowieści o losach A.Z. – jednej z najlepszych książek
prozatorskich minionego roku jest Janusz Anderman, laureat m.in.
Nagrody Fundacji Kościelskich (1981), stały współpracownik „Gazety Wyborczej”,
na której łamach publikuje mikroopowiadania z cyklu „Fotografie”.
Świat
przedstawiony w „Całym czasie” najlepiej ilustruje anegdota (często
przywoływana przez autora) o diable, który zamknął w celi Francuza, Rosjanina i
Polaka dając im po dwie kulki, i polecenie, aby zadziwili go swoją
pomysłowością. Polak jedną kulkę zepsuł, drugą zgubił. Absurdalne, prawda?
Świat andermanowski unosi się w obszarach absurdu.
A.Z.
wspomina najpierw pogrzeb ojca – AK-owca, który za zasługi „w utrwalaniu władzy
ludowej” zostaje dyrektorem stoczni, zakłada w niej „Solidarność”, namawia
wszystkich do wstąpienia do związku, który ma zresztą inwigilować. A.Z.
debiutuje w końcu lat 70. cyklem „poezji konkretnej” (zestawieniem „robaczków”
i znaków przestankowych), które zyskują mu miano twórcy awangardowego.
I
pojawia się problem – pisarz powinien pisać, ale naszemu bohaterowi brakuje
twórczych pomysłów. Od czego jednak spryt? W szpitalu psychiatrycznym
przywłaszcza sobie rękopis jednego z pacjentów i wydaje w drugim obiegu jako
swoją powieść „Co z tego”, kradnie jednej z kochanek tekst słuchowiska i
sprzedaje do szwedzkiej rozgłośni. Nie może tylko dostać się do obozu dla
internowanych, ale rozpuszcza plotki o prześladowaniu przez system. W III RP
nimb gwiazdy literatury podziemnej już nie działa. A.Z. pisze przemówienia dla
posłanki partii narodowo-chłopskiej, felietony do kolorowych czasopism i
scenariusz widowiska plenerowego z okazji 5-lecia wielkiej powodzi.
Bohater
„Całego czasu” przypomina malarza-cwaniaka z „Imitatora” rosyjskiego prozaika
Siergieja Jesina, który przy miernym talencie zdobył nawet godność ministerialną.
Poszczególne epizody w powieści Andermana śmieszą. Całość przytłacza –
ukazaniem cynizmu i miałkości życia kulturalnego, politycznego i towarzyskiego.
I
jeszcze paradoks – A.Z., (anty)bohater, jest niesympatyczny i odrażający. A
jednak w miarę lektury czytelnik kibicuje jego poczynaniom. Może dlatego, że w
każdym momencie czuje się od niego moralnie lepszy?
Paweł Chmielewski
(recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 40)
Janusz
Anderman, "Cały czas", s. 309, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz