Po debiutanckim „Innym świecie” (2004) do rąk
czytelników trafia druga książka Marty Zaraski (ur. 1980)
„Zawieszeni”. Opowieść zaczyna się obiecująco. Oto główna bohaterka Ewa,
pracująca w dziale marketingu dużej warszawskiej firmy spóźnia się do pracy.
Mamy kilka całkiem dowcipnych opisów sekretarki, pani Janiny, która „dzieli i
rządzi” korporacją, a między jednym a drugim ciasteczkiem, pod nieobecność
pracowników, przesuwa wskazówki zegarka, aby wpisywać im spóźnienia do
malutkiego zeszyciku.
Ewa odkrywa „spisek” i… nic się nie dzieje. Gdyby,
chociaż jakaś „słodka zemsta”, jakieś malutkie „biurowe świństewko”, może
zbrodnia. Wtedy mielibyśmy zgrabną powieść obyczajową. Może kryminał w stylu
Chmielewskiej. Tymczasem autorka brnie w rozważania o problemach zapracowanych,
młodych warszawiaków. Głupie rozmowy kwalifikacyjne, pracodawcy idioci, niskie
płace, idiotyczne przepisy. I tak mogłaby to być ciekawa opowieść – choć nie
nowatorska. Podobne sytuacje, sprawniej opisane znajdujemy chociażby u
Sławomira Shutego w „Zwale”. Niestety, Zaraska podąża w kierunku
egzystencjalnych rozważań, rozbudowanych opisów i stara się naśladować
stylistyczne chwyty Konwickiego – Schodzę w podziemne przejście, w jedną z
tych podskórnych żył, przez które toczy się krew miejskiego życia, które w
zderzeniu z romansową historią (Ewa wciąż spotyka na swej drodze tajemniczych,
fascynujących mężczyzn), w jaką zmieniają się „Zawieszeni”, prowokują niezamierzony
komizm. Być może autorce, podróżującej po świecie i od bodaj trzech lat
zagranicą, zabrakło dystansu do spraw polskich.
Część druga powieści rozgrywa się na emigracji. Ewa
wyjeżdża do Kanady na zaproszenie poznanego w Warszawie Kuby. Ucieka od kraju,
gdzie „urząd ściga tylko uczciwych”, „policja zatrzymuje za przekroczenie
prędkości, a gwałciciele i mordercy są bezkarni”. Kanada nie pachnie jednak
żywicą, ale „wyścigiem szczurów”. Poznany przypadkiem Jack poszukuje tylko
żony, która będzie efektownym ozdobnikiem. Praca w firmie kosmetycznej – choć
niebotycznie dobrze opłacana – nie daje satysfakcji.
I zaczyna się emigracyjny stres. I wielostronicowe
opisy depresji i chorób. Do tego tęsknota, lektura „Pana Tadeusza”. Opinie o
Polskiej współczesności, widzianej z kanadyjskiej perspektywy, są płytkie. Nie
wykraczają poza kanon programów telewizyjnych i stereotypów. Dlaczego? Bo z
oddali po prostu gorzej widać. I tak jak autorka w opisach warszawskiego życia
nie mogła się zdecydować, czy chce napisać zjadliwą satyrę na polski
kapitalizm, czy „słuszną” powieść obyczajową, to w sekwencjach kanadyjskich
miesza egzystencjalne rozważania o stanach duszy polskiego emigranta z
płaściutką, telenowelową historią o dziewczynie, która odrzuci bogatego egoistę
(Jack) i padnie w ramiona biednego, sprawiedliwego rycerza (Kuba).
Paweł Chmielewski
(recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 41)
Marta Zaraska, "Zawieszeni", s. 344, Muza,
Warszawa 2007.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz