środa, 23 września 2015

Leczenie jako performance (Marzena Marczewska „Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam... Choroba. Studium językowo-kulturowe”)

To jest książka o słowach. To jest książka o wierze. To jest książka o rytuale teatralnym. Każde z tych zdań jest prawdziwe. Język jest odbiciem mentalności. Język obłaskawia i tworzy tajemnice, magiczną aurę wokół zjawisk wywołujących bezradność – choroby i śmierci.
„Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam...” Marzeny Marczewskiej, językoznawcy z UJK w Kielcach, to studium języka, ale przede wszystkim antropologii kultury. We wstępie wciąż powraca – czasem w formie parafrazy – maksyma, iż w języku odbija się nasz światopogląd. Z księgozbioru polskiej literatury powojennej perfekcyjnym przykładem będzie tu „Konopielka” Edwarda Redlińskiego, zaś jako parodia wcześniejsze utwory Janusza Głowackiego („Skrzek”, „Coraz trudniej kochać”). Również kino jako najważniejsza ze sztuk – zwłaszcza nowe kino rosyjskie – doskonale ukazuje przełom światopoglądowy, relikty językowe, magię opisu świata zawartą w słowach.
I tak „Elena” Zwiagincewa czy sequel „Ironii losu” autorstwa Bekmambetowa, obok Redlińskiego, stworzyły – w sposób niespodziewany – kontekst dla książki „Ja cię zamawiam...”. Dla autorki obszarem badań (socjologizujących, antropologicznych jak u obu wymienionych twórców) stał się rytuał, światopogląd zapisany w gwarze, teatr ludowych obrzędów. „Ludowość” traktuje jednakże Marczewska w szerszym znaczeniu – również jako potoczność.
Pierwsze skojarzenie, na poziomie etnograficznym: jak niewiele różni język i obyczaj polskiej wsi od światopoglądu plemion egzotycznych. Choroba, jej nazwa, staje się tabu. Pojęcie, którego możemy spodziewać się raczej u Frazera, tu opisuje „utrwaloną społecznie wiedzę o świecie”. Widzimy wyraźnie jak autorka wykracza poza ciasny obręb dociekań językoznawczych. Tabu wrasta w sferę całej mowy potocznej, gdzie choroba śmiertelna lub wstydliwa zastępowana zostaje eufemizmem.
Osobna część poświęcona zostaje terminologii, etymologii nazw i bogatym źródłom do ich poznania. Tu spotkamy np. „chorobnika” czyli człowieka złego. Nomen omen najpowszechniejszym przekleństwem wśród polskich zesłańców (potwierdzam z rodzinnych przekazów) była „choroba”. Bywa ona – w języku ludowym – chociażby z „podwiania” lub „ostrości”. Przywołuje badaczka szereg znaków, symptomów (czasem o znaczeniu symbolicznym), które w ludowych wierzeniach zapowiadają chorobę lub śmierć – „...gdy pies wyje w domu”. Wreszcie zabawnych zaklęć i rytuałów „oddawania choroby drugiemu”.
Ciekawą konstatacją jest zestawienie tradycyjnej magii leczniczej ze współczesnym pojęciem performance’u. Tu najistotniejsza jest świadomość uczestnictwa, dotknięcia sfery sacrum. W obu przypadkach budowanie „roli” odbywa się za pomocą gestu i tajemnego, niezrozumiałego słowa.
To zaledwie niewielki zarys problematyki omawianej książki – dostępnej w Internecie na zasadzie licencji otwartej. 
 Paweł Chmielewski
(recenzja - magazyn "Projektor" 1/2014)
Marzena Marczewska „Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam... Choroba. Studium językowo-kulturowe”, s. 368, Wydawnictwo Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, Kielce 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz