Nowa książka Krzysztofa Sowińskiego
(rocznik 1961), absolwenta kieleckiej polonistyki, autora tomików poetyckich, kiedyś
dziennikarza, teraz pracownika Muzeum Narodowego, to zbiór krótkich obrazków
inspirowanych dwuletnim pobytem w stolicy Wielkiej Brytanii.
Próżno w „Lekcji języka londyńskiego” szukać
turystycznych ikon: Big Bena, Tower, dzielnicy Soho czy National Gallery. Nie
ma też pięknych, cukierkowych obrazów emigracji, które znają widzowie polskiej
telewizji z serialu „Londyńczycy”. Bohaterowie Sowińskiego to raczej – używając
terminu Edwarda Redlińskiego – „Szczuropolacy”. Narrator w kilkunastu małych
szkicach rozgrywających się głównie w okolicach lotniska Heathrow pokazuje jak
radzi sobie najmłodsza polska emigracja próbująca szczęścia nad Tamizą. A radzi
sobie nieszczególnie. Jej życie ogniskuje się wokół „gymu” (siłowni), w
niewielkich, biednych norkach mieszkalnych, na parkingu przed sklepem, na
lotnisku. Wszystko jest jakieś takie pokręcone, zmęczone, ponure.
Dominantą treściową każdego z bohaterów jest porażka.
Przystojny, wspaniały playboy przy zbliżeniu okazuje się pokiereszowanym byłym
żołnierzem („Bohater”), cudowna kobieta jest cały czas oszukiwana przez
kochanka z Nigerii („Przeznaczeni”), młoda para zaprzyjaźnia się w końcu ze
szczurami w wynajętym mieszkaniu („The Flatmates”), dziewczyna porzucona przez
Nowozelandczyka wraca do opustoszałego domu w rodzinnej wsi („Modlitwy”).
Wszyscy gonią za funtem, klną na złych szefów. I wpadają w ten dość dziwny
schemat językowo-kulturowy: starają się zrozumieć Londyn i Anglików myśląc po
polsku.
Autor, stosując różnorodne zabiegi narracyjne – od
klasycznej trzecioosobowej, przez monolog wewnętrzny, fragmenty dramatu – mówi
znaną od dawna prawdę: na emigracji nikomu się nie udaje. No, może poza paroma
gangsterami z podwarszawskiego Pruszkowa.
Paweł Chmielewski
(recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 89)
Krzysztof Sowiński, "Lekcja języka londyńskiego",
s. 109, Radwan, Tolkmicko 2010.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz