poniedziałek, 5 września 2016

W regresywnej niszy (happysad, „Ciepło/ Zimno”)

Na początku jesieni zespół happysad (pisownia zgodna z życzeniem muzyków) wydał nowy longplay „Ciepło/ Zimno”. Już w listopadzie wydawnictwo uzyskało status „złotej płyty” przyznawany przez Związek Producentów Audio i Video (ZPAV).

Wprawdzie wielu krytyków sarka – całkiem słusznie – że podawane przez koncerny ilości sprzedanych egzemplarzy są niezbyt wiarygodne. I przypomina, że przed 1989 r. na „złoto” trzeba było zebrać 160 tys., dziś wystarczy ledwie 15. Niemniej jednak sukces komercyjny powstałej w 2001 r. w Skarżysku-Kamiennej grupy jest wymierny.

Niektórzy z muzyków grali ze sobą już od 1995 r. w formacji Hard Core’owe Kółko Filozoficzne. Debiutancką płytę „Wszystko jedno” (już jako happysad) wydają w 2004 r., zaś magazyn „Teraz Rock” uznaje ją za jeden z 50 najważniejszych albumów w historii polskiego rocka. W 2005 ukazują się „Podróże z i pod prąd”, potem „Nieprzygoda” (2007), „Mów mi dobrze” (2009), „Zadyszka” (2011). Najnowsza płyta powstała w leśnej głuszy w Nowym Kawkowie (to ostatnio moda wśród polskich rockmanów). Po kilku zmianach personalnych zespół występuje w składzie: Jakub „Quka” Kawalec (śpiew, gitara, teksty), Łukasz „Pan Latawiec” Cegliński (gitara, śpiew), Artur „Artour” Telka (gitara basowa), Jarosław „Dubin” Dubiński (perkusja) i Daniel Pomorski (trąbka, klawisze).

Z happysadem jest trochę kłopotu. Ich muzyka jest zachowawcza, sami o sobie mówią, że to „rock regresywny”, oparty na prostej muzyce, melodyjnej, niezbyt skomplikowanych tekstach i skierowany do cierpiących nastolatek i studentów. Formacja znalazła jednak swoją niszę. Trafiła do odbiorców, dla których np. Janerka czy punk są zbyt wymagający, zaś disco polo czy rapu nie słuchają z przyczyn estetycznych. Dwanaście najnowszych kompozycji jest ostrzejszych (gitarowe riffy) niż znane z poprzednich krążków. Coż, że frazy Pod twoim dotykiem serca/ pękają jak herbatniki drażnią banałem, zaś wyznania samobójcy, który został porzucony, nie ma kolegów i świata nie lubi zaczynają po kilku utworach męczyć. Ważne, że muzycy się tym nie przejmują i wciąż są w trasie. Nie każdy musi być Treyem Gunnem. Ważne, żeby w zamian nie stać się Stachurskym.

Paweł Chmielewski

(Recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 109)

happysad, „Ciepło/ Zimno”, Mystic Production

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz