środa, 15 marca 2017

Z teki inżyniera Mamonia (Remission Blame, Immortality)

Paweł Chmielewski
("Teraz" - nr 64)
Na początku lat 80. ubiegłego wieku pojawiła się odmiana muzyki heavy metalowej nazwana „thrash”, która zapożyczyła od twórców punku prosty, prawie ascetyczny sposób grania, dodając mocne rytmy perkusyjne, głośne i agresywne sola na gitarze. Dla bardzo wielu słuchaczy thrash to po prostu jeden wielki agresywny łomot. A wynika to z podejścia zespołów, które akurat ten styl interpretują jako „im głośniej i szybciej, tym lepiej”.

Z nurtem thrash metal identyfikuje się sandomierski zespół Remission Blame założony w marcu 2006 r. Skład grupy tworzą: Mateusz Gręba (gitara), Tomasz Tomaszewski (wokal), Krzysztof Bona (gitara), Zbigniew Ryba (perkusja). Nagrywają dwa promocyjne dema, a kilka miesięcy temu debiutancki krążek „Immortality” złożony z dziesięciu utworów.

Po przesłuchaniu płyty mam dwa skojarzenia i to bynajmniej nie muzyczne, a filmowe. Pierwsze to ponadczasowa wypowiedź inżyniera Mamonia z „Rejsu”: Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. (...) No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę. I członkowie Remission Blame bardzo się tym stwierdzeniem przejęli. Początki każdego utworu, to prawie kropka w kropkę albo nuta w nutę cytat z utworu jakiegoś znanego zespołu – słyszymy Metallicę (w trzeciej kompozycji nadchodzi słynny „piaskowy dziadek”), Slayer, Scorpions.

Drugie skojarzenie, to stwierdzenie Zygmunta Kałużyńskiego. W „Diabelskim zwierciadle” pisał, że poszedł na polski film i znowu słyszał tylko połowę dialogów. Słuchając „Immortality” miałem podobne wrażenie. Wokalista ma słabą dykcję i niewyraźnie coś wyśpiewuje. Dopiero w drugiej minucie orientujemy się, że utwór jest po polsku, a nie angielsku. Słabiutki głos ginie gdzieś w odmętach głośnej perkusji i gitarowych riffów. Teksty są na poziomie charakterystycznym dla metalowych kapel i operuje bardzo typowym dla środowiska obrazowaniem: Czterdzieści mężnych ramion rozsiewa wokół śmierć („Cień Walkirii”). I jeszcze – muzycy są biegli w swoim rzemiośle, ale ich „szybka” gra sprawia czasem wrażenie zaledwie fascynacji własną sprawnością.
Remission Blame, Immortality, nakładem zespołu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz