poniedziałek, 28 września 2015

Przypadki hochsztaplera (Janusz Anderman, "Cały czas")


Na szosie z Gdańska do Warszawy za moment dojdzie do czołowego zderzenia ogromnego tira i samochodu osobowego. Znana stołeczna aktorka i pisarz A.Z. za chwilę zginą. Jaki będzie mój nekrolog? – zastanawia się literat. W ciągu tych kilku sekund wspomina całe życie, „cały czas miniony”.
Autorem groteskowej opowieści o losach A.Z. – jednej z najlepszych książek prozatorskich minionego roku jest Janusz Anderman, laureat m.in. Nagrody Fundacji Kościelskich (1981), stały współpracownik „Gazety Wyborczej”, na której łamach publikuje mikroopowiadania z cyklu „Fotografie”.
Świat przedstawiony w „Całym czasie” najlepiej ilustruje anegdota (często przywoływana przez autora) o diable, który zamknął w celi Francuza, Rosjanina i Polaka dając im po dwie kulki, i polecenie, aby zadziwili go swoją pomysłowością. Polak jedną kulkę zepsuł, drugą zgubił. Absurdalne, prawda? Świat andermanowski unosi się w obszarach absurdu.
A.Z. wspomina najpierw pogrzeb ojca – AK-owca, który za zasługi „w utrwalaniu władzy ludowej” zostaje dyrektorem stoczni, zakłada w niej „Solidarność”, namawia wszystkich do wstąpienia do związku, który ma zresztą inwigilować. A.Z. debiutuje w końcu lat 70. cyklem „poezji konkretnej” (zestawieniem „robaczków” i znaków przestankowych), które zyskują mu miano twórcy awangardowego.
I pojawia się problem – pisarz powinien pisać, ale naszemu bohaterowi brakuje twórczych pomysłów. Od czego jednak spryt? W szpitalu psychiatrycznym przywłaszcza sobie rękopis jednego z pacjentów i wydaje w drugim obiegu jako swoją powieść „Co z tego”, kradnie jednej z kochanek tekst słuchowiska i sprzedaje do szwedzkiej rozgłośni. Nie może tylko dostać się do obozu dla internowanych, ale rozpuszcza plotki o prześladowaniu przez system. W III RP nimb gwiazdy literatury podziemnej już nie działa. A.Z. pisze przemówienia dla posłanki partii narodowo-chłopskiej, felietony do kolorowych czasopism i scenariusz widowiska plenerowego z okazji 5-lecia wielkiej powodzi.
Bohater „Całego czasu” przypomina malarza-cwaniaka z „Imitatora” rosyjskiego prozaika Siergieja Jesina, który przy miernym talencie zdobył nawet godność ministerialną. Poszczególne epizody w powieści Andermana śmieszą. Całość przytłacza – ukazaniem cynizmu i miałkości życia kulturalnego, politycznego i towarzyskiego.
I jeszcze paradoks – A.Z., (anty)bohater, jest niesympatyczny i odrażający. A jednak w miarę lektury czytelnik kibicuje jego poczynaniom. Może dlatego, że w każdym momencie czuje się od niego moralnie lepszy?
Paweł Chmielewski
(recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 40)
Janusz Anderman, "Cały czas", s. 309, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz