Paweł Chmielewski
Przeczytałem „Spisek Canarisa”, ale nie będzie recenzji.
Losy admirała nie dorosły do rzeczywistości.
Zacząłem
od lektury gazet.
Wychodzi z każdej mysiej norki, z lodówki po kryjomu
otwieranej w środku nocy. Z wentylatora, z piekarnika. Wypełza spod łóżka, na
lince – niczym bohaterowie „Mission Impossible” – opuszcza się z sufitu.
Wszechobecna zdrada.
W papierowym dzienniku, na
ekranie telewizora, w głośniku radiowym – wszędzie zdrada. Bohater, rozmówca
artykułu już nie „mówi”, nie „stwierdza”, nie „konstatuje”, nie „opowiada” – on
ZDRADZA. Ekspedientka stojąc obok regału z białym serem zdradza dziennikarzowi jego
cenę – 16,99. Zdradza tylko JEMU. Lub – zdradza TYLKO NAM.
Wywiad. Piosenkarz/
piosenkarka przygotowuje płytę i ZDRADZA co na nie będzie. Komu zdradza? Jaki w
tym nieczysty ma interes? Jaki szyfr i patent genialny jest w tych tekstach
zawarty, że ZDRADZAĆ je trzeba niecierpliwemu dziennikarzowi. Reżyser ZDRADZA,
że pani X nie zagra w jego najnowszym filmie, który uwaga – ZDRADZA NAM – jego
tytuł.
Inżynier ZDRADZA przed
kamerą, że to takie dziwne, ciemne i parujące, to asfalt jest kładziony i
ZDRADZA (tu powinien być dopisek, że konfidencjonalnym szeptem), iż położony
zostanie do jutra.
Zdrada, zdradzanie – jako
kuzynki plotki, tajemnicy, a przede wszystkim szpiegostwa – za drzwi wyrzuciły
mówienie, twierdzenie, nawet zwykłą informację. Język mediów stał się językiem
służb specjalnych.
Gdzieś ukaże się artykuł o
lokalnej książce, bardziej prowincjonalnym teatrze – bohaterowie zdradzają, że
się ukaże, nie zdradzają treści (albo tak tylko troszeczkę).
Zachwyca mnie – nieustannie
– heroizm tego piosenkarza, który – pewnie pod karą srogiej infamii lub
wielokrotnego napiętnowania – zdradził, że śpiewać będzie o fioletowych
chmurkach, zamiast – jak ostatnio – o biedronkach na bieliźnie ukochanej
kobiety. A potem zdradzi oczywiście, że ją zdradza, lecz zanim to uczyni
zdradzić to musi piętnastu i pół redakcji. Na wyłączność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz