W rozmowie z Rafałem
Olbińskim otwierającej album, pada
określenie „sztuka komercyjna”.
Określenie – w polskim przekazie medialnym –
istniejące w znaczeniu pejoratywnym. Z punktu widzenia artysty, rynku i
odbiorcy amerykańskiego świadczące o niczym innym jak tylko profesjonalizmie.
Rafał Olbiński tworzy sztukę komercyjną, bo użytkową – ergo taką, którą zamawia
i za którą płaci dyrektor (właściciel) opery, menedżer teatru czy prezes
koncernu płytowego.
W tym sensie album z setką prac, urodzonego w Kielcach
(absolwenta I LO im. Stefana Żeromskiego i architektury na Politechnice
Warszawskiej) twórcy jest pokazem tego, jak funkcjonuje rynek w krajach
zachodnich od kilkudziesięciu lat. U nas łagodne – tzn. bez wewnętrznego „bólu
artystycznego” – łączenie profesjonalnego rzemiosła artystycznego z konkretnym
zamówieniem np. rynku mediów, gier komputerowych, wydawnictw, agencji reklamy,
pojawiło się stosunkowo niedawno, w najmłodszym pokoleniu grafików cyfrowych.
To jeden z powodów, dla którego warto ten album uważnie obejrzeć.
Świat malarstwa (czy to plakatów czy ilustracji)
Olbińskiego jest surrealistyczny, odwołujący się do rozwiązań chociażby Rene
Magritte’a, z dominującą symboliką kobiecości i męskich marzeń (zredukowana
postać męska jest ledwie tłem, maleńkim świadkiem wydarzeń), opatrzony
szeregiem toposów, z których najczęściej pojawiającym się, jest zaczerpnięty z
mitu o Ledzie i łabędziu.
Ten motyw ptasi, z prowokacyjnymi przywołaniami pawia
i koguta, również pozostaje w kręgu pierwotnych wierzeń i mitologii – tak
chętnie wykorzystywanych w nurcie sztuki szeroko nazywanej surrealistyczną. To,
multiplikowany i powtarzany znak rozpoznawczy artysty.
Przypadek Olbińskiego jest dość spektakularny i daje
do myślenia. Kariera od okładek „Jazz Forum” do „New York Timesa” chyba nie
jest najgorsza? Nawet, jeśli nosi – jeszcze wciąż podejrzaną – etykietę komercji.
Paweł Chmielewski
(recenzja - magazyn "Projektor" 3/2014)
Rafał Olbiński, „Kalendarz wczorajszych życzeń”, s. 112,
Wyd. Świętokrzyski Urząd Wojewódzki, Kielce 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz