„Ulica Nadbrzeżna” i „Cudowny czwartek” Johna Steinbecka
rozgrywają się w okolicach fabryki konserw w Monterey w Kaliforni. „Myszy i
ludzie”, niedaleko, na zachodnim brzegu rzeki Salinas, „Grona gniewu” i „Na
wschód od Edenu” w Salinas Valley. Gdy po prawie 30 latach, w 1960 r.
późniejszy noblista powrócił w rodzinne strony, nic już nie było takim jak w
okresie Wielkiego Kryzysu.
Żyjące z rybołówstwa miasteczko zaczyna umierać już
w latach 40. Zamykane są fabryki, a sardynki widzimy tylko w puszkach.
Kiedy Steinbeck w swojej sentymentalnej wędrówce półciężarówką po „prawdziwej”
Ameryce (opisanej potem w „Podróży z Charleyem”) dotarł do Kalifornii już nie
chciał tam mieszkać. Salinas i Monterey przyciągają turystów, bary i sklepy, a
nawet ulice noszą dziś nazwy bohaterów z „Ulicy Nadbrzeżnej”. Gdy Geert Mak w 2010
r. dotarł tam śladami pisarza, miasta „żyły z pamięci Steinbecka”.
Holenderski historyk, prawnik i dziennikarz, równo 50
lat po autorze „Gron gniewu”, wyrusza przez całe Stany z Sag Harbor w stanie
Nowy Jork do San Francisco i z powrotem do Nowego Orleanu. Konfrontuje Amerykę
z początku prezydentury Kennedy’ego z Ameryką Obamy.
USA lat 50. to kraj prosperity. Bracia Levittovie
sprzedali setki tysięcy domów z prefabrykatów, rozrastały się przedmieścia.
Telewizja stała się potęgą, kto miał w garażu samochód starszy niż trzy lata
był nieudacznikiem, bilety lotnicze tanieją, przybysze z kontynentu porzucają
tradycyjną, purytańską skromność. Steinbeck nie znajduje już prawie śladów
kryzysu z lat 30., który wyniszczył Ameryką. Obywatele szanują wojsko, ufają
politykom i telewizji. W 1959 r. wybucha pierwszy skandal, koniec niewinności –
Charles van Doren oszukiwał w telewizyjnym teleturnieju (zainteresowanych
odsyłam do filmu „Quiz show” z 1994 r.).
Ameryka Maka już nie jest niewinna – po drodze mijamy
setki koczowisk z przyczepami kempingowymi biedaków, a w jednej z ekskluzywnych
dzielnic toczy się „wojna” o meksykańskich pracowników sprzątających trawniki
za pomocą dmuchaw. W czasach Steinbecka z sąsiadem jeszcze się chodziło do
baru, w czasach Maka już się go nienawidzi.
Autor „Tortilli Flat” nie cierpiał wielkich miast. W
swej wędrówce ominął Mekkę amerykańskiej motoryzacji – Detroit, jedno z
najbogatszych w ówcześnie miast w USA. Podążający jego śladami Holender
odwiedza miasto-widmo, scenografię do postapokalitycznego filmu. Stalownie,
hurt, montownie General Motors niszczeją.
Geert Mak nie jest tylko rejestratorem. Własna podróż,
śladami Johna Steinbecka, staje się pretekstem do opowiedzenia historii
odwiedzanych miejsc. Autor jest erudytą, przytacza opisy amerykańskich wędrówki
Alexisa de Tocquevilla (1830), monumentalne reportaże Johna Gunthera (1945),
fenomen religijności tego kontynentu i zawiłości ekonomii (jako wychowany w
niderlandzkim protestantyzmie rozumie je lepiej niż przybysz z naszej części
Europy), odwołuje się do artykułów prasowych, pamiętników, naukowych badań, np.
antropologicznych opracowań pocałunku i uścisku, innego w Vermont, Ohio i
Kalifornii.
To kraj radosnych miliarderów i milionów bezrobotnych
nędzarzy, którzy zamiast robić rewolucję, od 150 lat wierzą w mity.
Paweł Chmielewski
(recenzja - magazyn "Projektor" 4/2014)
Geert Mak, „Śladami Steinbecka”, s. 581, Wydawnictwa
Czarne, Wołowiec 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz