Wybierając utwory do tego krótkiego artykułu,
zastanawiałem się, które z nich są esencją kultury popularnej – łączą
pierwiastek fantastyki, historii, filmu, sztuki masowej, mitologii. Mając
zarazem status utworów klasycznych.
Wybrałem komiks i
jako gatunek najbardziej migotliwy i postmodernistyczny. Tylko trzy dzieła –
dwa o statusie nieomal kultowym i jedno, które takim niedługo się stanie.
Detektyw i kryształowa czaszka...
...czyli „Funky Koval” i „Ekspedycja” – dwa
najsłynniejsze polskie komiksy SF, połączone postacią rysownika Bogusława
Polcha. Pierwszy jest często uznawany za najlepszą polską realizację w ogóle, drugi
był największym sukcesem eksportowym (tłumaczenie na 12 języków). Teraz
Wydawnictwo Komiksowe publikuje edycje kolekcjonerskie wszystkich zeszytów,
uzupełnione o przykładowe szkice plansz i wywiady z autorami.
Obydwa albumy są czymś w rodzaju wzorca z Sèvres, dla polskich scenarzystów i rysowników.
Tworząc komiks fantastyczno-naukowy nie da się uciec przed porównaniami.
Dotyczy to przede wszystkim grafików, bo przecież nikt już dziś tak nie
rysuje jak Bogusław Polch, a dowcipna
wypowiedź Janusza Christy na łamach „Aqq” o perfekcjonizmie Polcha – Kiedyś
pokazywał mi stronę swojego „Funky Kovala”. Był na niej rysunek bohatera
trzymającego w ręce monetę. Na tym dolarze były umieszczone wszystkie napisy,
jak na prawdziwym. Musiał to chyba pod lupą robić – stała się legendą.
W „Funkym Kovalu” („Bez oddechu” – 1982/83, „Sam
przeciw wszystkim” – 1985-86, „Wbrew sobie” – 1991-92, „Wrogie przejęcie” –
2010-11) obserwujemy ewolucję stylu Polcha, od rysunku w stylu pięknych,
dawnych komiksów amerykańskich, po kadry z większym oddechem, zapełnione
postaciami o twarzach nierzadko ocierających się o groteskę. Pierwsze zeszyty
to również fantastyczna lekcja mody, stylu bycia, fryzur i designu lat 70. i
80. Aluzje polityczne do stanu wojennego, parafrazy autentycznych wypowiedzi
polskich polityków z początku lat 90. są może nieczytelne dla wielu odbiorców,
ale to co w tej pokręconej, mozaikowej opowieści o kosmicznym detektywie
pozostaje uniwersalne, to kontekst kulturowy.
Parowski z Rodkiem (scenarzyści) w historię zatrudnionego
przez agencję „Universs” Funky’ego Kovala, który wpada na trop spisku i
inwigilacji Ziemi przez rasę drolli, wplatają filmowe, serialowe i książkowe
tropy – „Gwiezdne wojny”, Dicka, „Metropolis”, „Doktora Who” itd. Tom ostatni,
rozgrywający się przede wszystkim w przestrzeni wirtualnej i wyobrażeniach
Kovala, jest doskonałym odwzorowaniem internetowego strumienia świadomości, w
którym spotykać można (prawie równocześnie) Quasimodo, klony i złotego smoka z
prozy Sapkowskiego.
„Ekspedycja” to cykl ośmiu tomów, pierwotnie
wydawanych w Niemczech w latach 1978-82, mocno nawiązujących do hipotez Ericha
von Dänikena o ingerencji istot pozaziemskich w początki i rozwój ludzkiej
cywilizacji. Najsłynniejsze znaki ich bytności – kryształowa czaszka czy ryty na
płaskowyżu Nazca stały się toposami popkultury. Komiks o kosmitach z planety
Des, dzięki linearnej narracji i nowatorskim – jak na tamte czasy – połączeniom
motywów starotestamentowych, z religiami Egiptu, Asyrii, apokryfem Henocha,
mitem platońskim, okazała się bardziej uniwersalna i łatwiejsza w odbiorze dla
zachodniego czytelnika. Tylko osiem zeszytów trochę dziwi (uzasadnienie
znajdujemy w wywiadzie z rysownikiem). „Funky Koval” miał – literacko – lepszy
scenariusz, ale jego enigmatyczność (fragmentami) i hermetyczność, decydują, że
to „Ekspedycja” mogła stać się produktem międzynarodowym na miarę „Thorgala”.
Dziś po sukcesie serialu „Zagubieni” wszystko mogłoby wyglądać inaczej.
Inspirowany Dänikenem cykl, to nie tylko kosmologiczna
opowieść o narodzinach człowieka. Scenarzyści stworzyli rozbudowaną intrygę
sensacyjną, z nieodłącznymi elementami walki o władzę, ambicji, politycznych
rozgrywek. Początki gatunku homo sapiens są ważne, lecz konflikt dobra ze złem
(Ais/ Aistar – dobra, przeciw Sathamowi – zły, szalony naukowiec),
niejednoznaczność postawy Wielkiego Mózgu (przywódca Des), motyw kuszenia –
budują uniwersum tej historii.
Nie czytaliście żadnej z tych klasycznych opowieści?
To przeczytajcie. Czytaliście? Przeczytajcie jeszcze raz.
Endurance znaczy wytrwałość
Gdzież są niegdysiejsze marzenia?! – można wykrzyknąć.
Gdzie te czasy, gdy jednym kliknięciem myszki jeszcze nie można było przenosić
się w odległe krainy. Książka podróżnicza była wtedy artefaktem. W telewizyjnej
wersji powieści Adama Bahdaja „Stawiam na Tolka Banana” takim artefaktem jest
książka „Przez morza i oceany”, podarowana przez tytułowego bohatera Cyganowi
(w pierwowzorze Cegiełce). „Wyprawa Shackletona” Williama Grilla należy właśnie
do tego gatunku marzycielsko-romantycznej literatury.
Za kilkanaście lat o utworze Grilla nie będzie się
mówiło inaczej niż klasyk. Tylko czy klasyk książki dla dzieci? Klasyk komiksu?
Klasyk książki ilustrowanej? Autor przekroczył ramy gatunków.
Opowieść o ostatniej wielkiej wyprawie antarktycznej (1914-1916)
Ernesta Shackletona na statku „Endurance” zostaje uznana za najlepszą książkę
ilustrowaną roku przez „New York Timesa”, Grill otrzymuje Nagrodę AOI („Oscara
ilustracji”) za debiut. Historia rozrysowana jest fantastycznie – artysta
operuje kredką w sześciu, może siedmiu kolorach – to obraz tworzy opowieść.
Tekst, omawiający dramatyczną podróż statkiem, uwięzienie w lodach Antarktydy,
podróż pieszo i saniami, ekspedycję powrotną, wystylizowany zostaje (dzięki
zabiegom językowym) na zapiski reporterskie z epoki wiktoriańskiej.
Lecz przede wszystkim rysunek – Williama Grilla
charakteryzuje przede wszystkim nieskrępowana wyobraźnia i brak strachu. Jeśli
rysunek ma być wielokroć powtórzonym ornamentem, jeśli arabeską, to nią jest.
Gdy pragnie osiągnąć wrażenie morskiej podróży – kreśli ciąg okrągłych
wizerunków „Endurance” jakby w okularze lunety. Nie boi się uciekać od
sztywnego kadru – tworzy rozkładówki jak wielkie freski. Kilkukrotnie
powtórzony efekt samotnej, małej łódeczki lub statku zagubionego na prawie
białej planszy, pokazuje ogrom antarktycznych przestrzeni, znikomość statku
Shackletona.
Obrazki nie przekraczają nigdy granicy dobrego smaku.
Dramatyzm sytuacji nie wynika z drastyczności przedstawienia – lecz wyniknąć
może z inteligencji i wyobraźni młodego czytelnika. „Wyprawa Shackletona” może
stanąć na półce, obok takich arcydzieł polskiej, książkowej ilustracji jak
rysunki Jana Marcina Szancera do baśni Brzechwy czy „Pinokia” lub Jerzego
Skarżyńskiego do „Trzech muszkieterów”.
Paweł Chmielewski
(recenzja - magazyn "Projektor" 5/2015)
„Funky Koval”, scenariusz – Maciej Parowski i Jacek
Rodek, rysunki – Bogusław Polch, s. 212, Prószyński i S-ka – Wydawnictwo
Komiksowe, Warszawa 2014.
„Ekspedycja. Bogowie z kosmosu”, scenariusz – Arnold
Mostowicz, Alfred Górny, rysunki – Bogusław Polch, s. 392, Prószyński i S-ka –
Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2015.
„Wyprawa Shackletona”, scenariusz i rysunki – William
Grill, s. 71, Wydawnictwo Kultura Gniewu, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz