Paweł Chmielewski
("Projektor" - 3/2017)
W „Dziewictwie” – jednym z opowiadań z debiutanckiego
zbioru Witolda Gombrowicza „Pamiętnik z okresu dojrzewania” – bohaterka
zastanawia się dlaczego kobiety noszą spódnice, a mężczyźni nie, choć również
mają nogi.
Wprawdzie minęły już szalone lata dwudzieste, istnieje
radio, pierwsze eksperymenty z telewizją przeprowadzono, ale nadal Marlene
Dietrich w męskim stroju szokuje, a wchodzący na ekrany kin – rok po debiucie
Gombrowicza – film „Czy Lucyna to dziewczyna?” (zmarnowanego przez korporacje
producentów, niezwykle uzdolnionego i ambitnego Juliusza Gardana) z Jadwigą
Smosarską w garniturze, pokazał dziwaczną sytuację – prawie jak z komedii elżbietańskiej
– w kobiecie przebranej za mężczyznę nikt nie rozpoznaje kobiety. Na tyle
właśnie niedorzeczny, coś jak widok kosmity, wydaje się współczesnym
Gombrowicza ten pomysł. Autor „Kosmosu” jako jeden z pierwszych w polskiej
literaturze, konsekwentnych przeciwników systemowej opresji – szkoły, służby
wojskowej, narodowego ethosu, historycznej konieczności, religii, rodziny –
dość często jest przywoływany jako demaskator obsesji erotyczno-seksualnej,
tyranii starości nad młodością, piewca niedojrzałości, ale już raczej rzadko (i
jakby niechętnie), jako twórca pokazujący systemową opresyjność wobec kobiet.
Schematu niejednoznaczności i przebrania nie stosuje jednak Gombrowicz na
sposób komediowy, hollywoodzki, gdzie wielkie studia – począwszy od Flipa i
Flapa, „Pół żartem, pół serio” do „Tootsie” – wykorzystują z powodzeniem ten
schemat, tyle, że w męskiej odmianie.
Autor „Dziewictwa” nie sprowadza problemu do zwykłej
przebieranki czy dość czytelnych i oczywistych rozważań dorastającej dziewczyny
nad seksualną tożsamością. Gombrowicz pokazuje – na przykładzie losów Alicji,
która w moim pojęciu (w Polsce lat 30.) chciała, w sensie metaforycznym zmienić
system czyli napotkać UFO – jeszcze jedno oblicze „formy”. Lub działalność tzw.
„doksy”.
W tym momencie oddam już głos Błażejowi Warkockiemu,
którego artykuł „Wola niemocy”, poświęcony analizie wspomnianego opowiadania
pisarza, jest jedną z rozpraw zawartych w zbiorze „Sporne postaci polskiej
krytyki feministycznej po 1989 roku”. Termin „doksa” zaczerpnął z pism Pierre’a
Bourdieu, gdzie oznaczał on: porządek świata, jaki jest, z jego
obowiązującymi znaczeniami i znaczeniami zakazanymi. Pani S. (matka Alicji)
jest odzwierciedleniem owej „doksy” lub jest nią sama, gdy na fundamentalne
pytania o strój, długość włosów itd. odpowiada w sposób (dziś napisalibyśmy
przewrotny), że aby piękniej było, aby słoneczko świeciło. Tu
naturalną konsekwencją byłby cytat z „Ferdydurke” – albowiem Słowacki
wielkim poetą był. Warkocki w swym artykule pokazuje jak ów „słoneczny porządek”
sprowadza fetyszyzację kobiecej cnoty i męskiego honoru, jak Gombrowicz – w
mistrzowski sposób – wygrywa antynomie płciowe w swym utworze, wreszcie jak w
tkance opowiadania tworzony jest obraz „konsumpcyjny” Alicji,
dziewczyny-kobiety – obiektu do zjedzenia. Co z tym jest związane, cała –
obecna w europejskiej kulturze – poetyka wstydu, lub raczej zawstydzania. Jak
oklaski – to znam z opowieści – w polskich kinach w trakcie seansów „Wielkiego
żarcia” Ferreriego.
W książce zredagowanej przez Monikę Świerkosz jest
zresztą wiele z ducha gombrowiczowskiego. Począwszy od wstępu, który
odczarowuje „ten straszny feminizm”, ukazując go nie jako szaloną ideologię,
ale rodzaj – w wersji spokojnej i intelektualnej – reakcji na patriarchalny (i
przecież z gruntu antygombrowiczowski) system. Potem jest ciekawie i bardzo
literacko – eseje m.in. o Stanisławie Przybyszewskiej (Moniki Świerkosz), Marii
Kuncewiczowej (Aleksandry E. Banot), Marii Janion (Samuel Nowak). I dla wielu –
najprawdopodobniej – zaskoczenie, pojawia się nazwisko jednego z
najważniejszych krytyków (ale przede wszystkim dokumentalistów) polskiego
pozytywizmu, Piotra Chmielowskiego (w artykule Macieja Dudy), którego obszerne
szkice krytycznoliterackie o emancypacji i bohaterkach utworów są niezwykłym
świadectwem epoki. Są więc „Sporne postaci…” kolejnym – po „Dogmacie płci”
(również WN Katedra) – że użyję tu dość archaicznego stwierdzenia fluidem
niezbędnym, a koniecznym dla poszerzenia perspektywy poznawczej badaczy
humanistyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz