środa, 10 sierpnia 2016

Wstępniak 18 (Henryk Sienkiewicz)

Paweł Chmielewski
("Projektor" - 3/2016)
W „Sztuce bez tytułu” Antoniego Czechowa – znanej, jedynie w Polsce, jako „Płatonow”, dzięki fantazji translatorskiej Adama Tarna – jeden z bohaterów, Wenglerowicz, w dość niezobowiązującej, skrzącej się czechowowskim humorem, pełnej złośliwości konwersacji salonowej, jednym, celnym sztychem ośmieszył felieton wiejskiego lekarza: Cóż to bardzo pięknie. Gdybym ja umiał pisać, też pisałbym do gazet. Po pierwsze płacą za to, a po drugie u nas, z niewiadomych powodów, ludzie piszący uchodzą za bardzo mądrych.

Ten dialog prowincjonalny pochodzi jeszcze z czasów, gdy lektura gazety była rytuałem, ośmieszony na jej łamach pędził do adwokata (jeśli był okcydentalistą), wysyłał sekundantów lub „strzelał sobie w łeb” (gdy był słowianofilem czy konserwatystą). Pisarze żyli nie z tantiem od sprzedaży książek, lecz cotygodniowych powieści w odcinkach. Sienkiewicz, o czym wiemy z jego listów, potwornie męczył się nad „Potopem”, na jutro oddać mam odcinek, a dopiero dwa zdania napisałem. Twórcze męki rekompensował mu pewnie fakt, że prawie równocześnie drukował w krakowskim „Czasie”, warszawskim „Słowie” i „Kurierze Poznańskim”.  

Sienkiewicz, światowiec, podróżnik, pasjonat nowoczesności, był twórcą literackich majstersztyków manipulacji. Prawie nikt w polskiej literaturze, może poza Wincentym Kadłubkiem, nie tworzył tak pięknych mitów, tak nie potrafił zabrzęczeć na polskiej duszy i jej kompleksach. Z niesamowitą ironią. Gdy pisał o naszej wyższości języka (słynny wykład Zagłoby o różnicach polskości i niemczyzny na przykładzie słowa „koń”) oraz obyczaju: Szwedzi, jako to naród ustawicznie w wodzie brodzący i z morza największe ciągnący intraty, nurkowie są exquitissimi (…) rzucisz szelmę w jedną przerębel, to on ci drugą wypłynie i jeszcze śledzia żywego w pysku trzyma. („Potop”). A kilkaset stron później odnajdujemy taką maestrię groteskowego okrucieństwa i fizjologii, które dorównują „Podróżom Guliwera” Jonathana Swifta (w wersjach nieocenzurowanych): Młody książę zdawał się nie myśleć o niczym więcej, tylko o jedzeniu. Wypukłe jego oczy śledziły niespokojnie każdą potrawę, a gdy mu przynoszono półmisek, nabierał ogromne kupy na talerz i jadł chciwie, z mlaskaniem wargami.

Sienkiewicz potrafił zdekonstruować naszą historię, z postaci trzeciorzędnych, ledwo wzmiankowanych, uczynić bohaterów samodzielnie rozpędzających kozackie powstanie czy szwedzki najazd. To jakby nagle Rozencrantz i Guildenstern zostali głównymi postaciami „Hamleta”. Zaraz – Tom Stoppard przecież już tego spróbował – ale to wciąż książę z Elsynoru jest najważniejszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz