I dalej: Czy chcesz tego czy nie. Zapamiętaj jedno –
dźwięk grzmiał z kilkunastu okien na każdym kieleckim osiedlu. Liroy (Piotr
Marzec) śpiewał?/ melorecytował dalej: Że o Kielcach, o Kielcach ta
historia/ Mieście pełnym cudów, brudów. Przyjechałem z Krakowa i po kilku
dniach nienawidziłem serdecznie „Scyzoryka”. Tak musi wyglądać piekło –
pomyślałem, a to rodził się polski rap.
Robert Litzy z Acid Drinkers, stwierdził jeszcze w
studio, że taki „utwór o lokalnych sprawach” nigdy nie będzie przebojem.
Grzegorz Skawiński dograł gitarowy riff i „Scyzoryk” stał się pierwszym singlem
hiphopowym zauważonym poza środowiskiem.
Minęło 19 lat (od nagrania) i Narodowe Centrum Kultury
wydaje „Antologię polskiego rapu”. We wstępie – będącym skróconym kompendium
historycznym gatunku w Polsce – Tomasz „CNE” Kleyff stawia tezę, że rap był
najważniejszym i najpełniej wyartykułowanym nurtem sztuki w Polsce po 1989 r.
Znawcy teatru wskazaliby pewnie na realizacje Warlikowskiego, Jarzyny i Klaty,
krytycy literaccy na środowisko „BruLionu” i „brutalistów” („pokolenie porno”)
w polskim dramacie. Hip-hop ma swoją wagę i nie chcę go klasyfikować przez
porównania – czy byłby bliższy autentycznym, ludowym pieśniom dziadowskim z
XVII w., anarchii dadaistów, buntowi wykluczonych z gett wielkomiejskich – na
pewno stara się być antysystemowy i zignorować go jako zjawisko antropologiczne
i kulturowe po prostu się nie da. Antologia powstała w klimacie renesansu nurtu
rap, wywołanego powodzeniem filmu „Jesteś Bogiem” i pokazuje, że poważne
instytucje kultury (centra, uczelnie) zaczynają tworzyć/ rejestrować obraz
nurtów, dotychczas badawczo niedoinwestowanych: rapu, street artu; pewnie
niedługo disco polo itd.
Czytanie antologii zaproponowałbym od „Słownika
terminów” dołączonego do wydawnictwa. Teksty pisali dziennikarze i twórcy
hip-hopu. Dialekt, którym się posługują bywa migotliwy, a rap – tak jak każdy
dość zamknięty gatunek – wytworzył terminologię środowiskową. Mamy w obszernym
leksykonie interesujący i porządkujący wstęp, kilka wywiadów, domykające
publikację rozbudowane sylwetki kilkudziesięciu polskich twórców. Najciekawsza
jest jednak część środkowa – kilkaset wyselekcjonowanych utworów. Waham się
przed użyciem określenia (w stosunku do wielu) literackich, może o poetyce
specyficznej..? Frapujące są przede wszystkim komentarze dodane pod strofami.
Dotyczący „Scyzoryka” przywołałem w prologu artykułu. Te komentarze budują
tkankę opowieści, charakteryzują antologię.
Dla kieleckiego czytelnika (autorzy podają, że bez
mała nad Silnicą narodził się polski rap) ciekawostką mogą być anegdoty o
dinozaurach – Liroyu, Wzgórzu Ya-pa-3, Borixonie i innych. Koterie, sojusze,
obrazy, oskarżenia o zdradę ideałów. Dopiski lepią świat specyficznego kodeksu
i nostalgicznej historii. Odniosłem wrażenie, że raperski świat, którego już
nie ma. W większości skanalizowany przez komercję. Lecz przecież: To, co
mówią w zazdrości, jest nieważne Włodi,/ tak jak to, że ktoś za klopsy graffiti
robi.
Paweł Chmielewski
(recenzja - magazyn "Projektor" 3/2015)
Dominika Węcławek, Marcin Flint, Tomasz Kleyff, Andrzej
Cała, Kamil Jaczyński, „Antologia polskiego rapu”, s. 502, Narodowe Centrum
Kultury, Warszawa 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz