środa, 9 listopada 2016

Monodramy i „Grosse Aktion” (X Przegląd Teatrów Alternatywnych)

Paweł Chmielewski
("Teraz" - 12/2010)
Siedem spektakli sześciu zespołów z całej Polski znalazło się w programie X Przeglądu Teatrów Alternatywnych zorganizowanego przez Stowarzyszenie Artystyczne Ecce Homo w kieleckiej Bazie Zbożowej.
Albert Osik "Traumnovelle". Fot. Wojciech Habdas
W tym roku pokazano aż trzy monodramy. Michał Pustuła z Teatru Ecce Homo wystąpił w „Graczu” wg Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Stanisława Miedziewskiego (recenzja „Teraz” 10/2010), za który kilka dni wcześniej otrzymał I nagrodę na VI Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Niewielkich w Lublinie. Drugi monodram w reżyserii Miedziewskiego „Traumnovelle” oparty na opowiadaniu Artura Schnitzlera (znanym z ekranizacji Stanleya Kubricka „Oczy szeroko zamknięte”) zaprezentował Albert Osik związany z Nowym Teatrem w Słupsku. Aktor sugestywnie, nie wdając się w aktorskie szarże, nakreślił portret lekarza usiłującego zabić małżeńską nudę, poszukującego wciąż nowych podniet i perwersyjnych przyjemności. Człowieka przegranego.
Irena Jun z Warszawy  od lat występuje w jednoosobowych dramatach Samuela Becketta. W „Nie ja” jako Usta i „Kołysance” w roli K. prawie zahipnotyzowała widzów. Napisane przez irlandzkiego noblistę specjalnie dla aktorki Billie Whitelaw jednoaktówki o przemijaniu i śmierci, w interpretacji Jun stały się i ironiczne, i wstrząsające. Jej bohaterki są tragiczne i śmieszne zarazem. O takiej grze często mówimy w skrócie „stara szkoła”.
Terminus a Quo z Nowej Soli przywiózł ezoteryczny, poetycki spektakl „Mgła” w reżyserii Edwarda Gramonta. Odwołujący się do symboliki religijnej (buddyjskiej, pierwotnego chrześcijaństwa) był najbardziej enigmatyczną propozycją festiwalu. Ale dzięki takim przedstawieniom, trochę szaleńczym, wykonawcy sięgnęli do korzeni alternatywnego teatru. W repertuarze przeglądu nie zabrakło także komedii. Kompania Teatralna Mamro z Białołęki pokazała „Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna” Ivo Bresana (reż. Grzegorz Reszka), polityczną satyrę o próbie wystawienia szekspirowskiego spektaklu przez spółdzielnię produkcyjną. Dość karkołomnym zabiegiem wydawało się przeniesienie na scenę felietonów Leszka Talki o szczęściu i rozterkach młodego ojca drukowanych w „Gazecie Wyborczej”. Grzegorzowi Szlandze (zarazem reżyserowi) z Chojnickiego Studia Rapsodycznego udało się je bardzo zmyślnie zaadaptować na scenę. „Dziecko dla początkujących” okazało się nietypowym i przekomicznym poradnikiem „tatusiostwa” odegranym w formie delikatnej farsy przez dwójkę aktorów.
Na zakończenie przeglądu wystąpił Teatr Ecce Homo. „Grosse Aktion” (kielecka premiera – wcześniej prezentowane na festiwalu „Windowisko”, gdzie zdobywa Grand Prix) w reżyserii Marcina Bortkiewicza to spektakl będący adaptacją głośnej powieści amerykańskiego pisarza Jonathana Littella „Łaskawe”. Wydana w 2006 r. książka jest fikcyjną opowieścią, którą wiele lat po zakończeniu II wojny światowej snuje dyrektor fabryki koronek na francuskiej prowincji, doktor praw Maksymilian Aue. Kiedyś podpułkownik SS uczestniczący m.in. w eksterminacji Żydów na Ukrainie, opracowujący dla Himmlera raporty o działalności obozów koncentracyjnych i memoriały w kwestiach rasowych nigdy nie stanął przed sądem. Główny bohater utworu jest synem Niemca i Alzatki, a we Francji, która ma wciąż problemy z rozliczeniem wojennej przeszłości (zwłaszcza postawy wobec Żydów) „Łaskawe” wywołują wciąż skrajne opinie. Adaptacja Bortkiewicza jest chyba pierwszą na świecie, a na pewno w Polsce próbą zmierzenia się z książką Littella w teatrze.
Powieść amerykańskiego twórcy – uhonorowana nagrodą Goncourtów i równocześnie nazwana „pornografią polityczną” – wywołała poruszenie porównywalne z publikacją eseju Michaela Foucaulta „Ja, Piotr Riviere, skorom już zaszlachtował moją matkę, moją siostrę i brata mojego...”, dyskusję na temat korzeni zła. Tyle, że zło XIX-wieczne w porównaniu z wiekiem XX...
Z tysiąc-stronicowego tekstu reżyser stworzył spójne, precyzyjne studium upadku, dojrzewania do zbrodni, swoisty bildungsroman. I ujął w klamrę „teatru w teatrze”, gdzie narratorem i reżyserem jest stary Aue (Mariusz Kosmalski). Rozgrywająca się w naprzemiennym rytmie walca – jakby na kształt scen komicznych w klasycystycznej tragedii – historia przebiega w rytm zmian ról aktorskich (prosty i czytelny zabieg nakładania czarnych golfów na głowę przez odtwórców) i „prywatnych” Erynii Maksymiliana Aue. Warto może wyjaśnić, że greckie boginie zemsty nazywane były „litościwymi” bądź „łaskawymi” nie ironicznie, ale w zgodzie z zasadą językowego tabu, które nie pozwalało mieszkańcom Peloponezu wymawiać ich imienia.
Bortkiewicz z utworu Littella odrzucił m.in. szczegółowe opisy pobytu na Węgrzech i Kaukazie, reakcje żołnierzy na masakrę w Babim Jarze, przemówienia Reichenaua, spotkania z Eichmannem... Zamiast tego poszedł tropem antycznej literatury, której Aue – „pisarz raportów” jak o sobie mówi – jest miłośnikiem.
Najpierw więc mamy monolog pełen odniesień do Marka Aureliusza, ciemnej filozofii Heraklita, fragmenty z Tertuliana. Uczestnictwo w rozstrzeliwaniu ukraińskich Żydów bohater tłumaczy lekturą fragmentów z „Państwa” Platona, uwiedzenie młodego porucznika w sanatorium „Ucztą”. Kazirodczy związek z siostrą bliźniaczką Uną ma za pretekst platoński mit o androgyne. Zabójstwa matki i ojczyma oraz powiernika i preceptora Thomasa Hausera rozegrane zostały w rytm sofoklesowskiej „Elektry” i „Orestei” Ajschylosa. Fundament kultury europejskiej legł w gruzach. Maksymiliana Aue w finale ścigają Erynie, boginie zemsty zwane przez antycznych Greków „łaskawymi”. Widz pozostaje z pytaniem czy kara w wymiarze symbolicznym jest zadośćuczynieniem? A zło, dobrze odegrane zaczyna być fascynujące.
Jak zawsze u Bortkiewicza sceny są „szybko” montowane na wzór filmowych kadrów, scenografia utrzymana w czarnych barwach, ascetyczna. Ciekawym i sugestywnym zabiegiem jest chociażby symulacja morskich fal dzięki delikatnym ruchom płachty materiału czy prawie kantorowska larwa, gigantyczna maszynka do mięsa pozwalająca zasugerować masową zbrodnię na ukraińskich Żydach. To gotowy materiał na film offowy. O randze przedstawienia decyduje również doskonała, zaangażowana gra czwórki aktorów: Mariusza Kosmalskiego, Karola Górskiego oraz Marka Kantyki i Agnieszki Orłowskiej.
Przegląd Teatrów Alternatywnych organizowany jest od 2000 r. przez Stowarzyszenie Artystyczne „Ecce Homo” (z przerwą w 2002 r.) – najpierw w „plastyku”, a od trzech lat w Bazie Zbożowej. Niektóre spektakle były również prezentowane m.in. na placu Artystów, głównej ulicy Kielc. W tym roku przedstawieniom towarzyszyły dwie wystawy fotograficzne: „Teatr w teatrze” Wojciecha Habdasa i „Zenit startuje” (por. s. III okładki), instalacja „Przejście” Piotra Salaty (por. s. 19), absolwenta malarstwa na UMCS w Lublinie, promocja książki Wojciecha Sceliny „Ostatni lot nad Kongo” (recenzja w kolejnym numerze), koncerty zespołów Jedyna Maść, Natural Beat Band i RokaFeller. A sam przegląd to obok artystycznego również sukces frekwencyjny. Na żadnym ze spektakli nie było wolnego miejsca, a widzowie siadali nawet na podłodze przed sceną. I jak się okazało niepotrzebna była tradycyjna reklama festiwalu, większość widzów dowiedziała się o nim z Facebooka, zaś twierdzenie, że kielczanie lubią tylko sztukę lekką, łatwą i przyjemną (jak zdają się sądzić po repertuarze imprez niektórzy szefowie placówek kulturalnych) jest absurdem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz