wtorek, 22 marca 2016

Inwazja rysowników latających spodków (Artur Nowakowski, „Fantastyczne światy na okładkach i w ilustracjach książek oraz czasopism od wieku XIX do lat 80. XX wieku”)

Rok 1986. Nominacje do „Złotych Meteorów” (odpowiednik „Złotych Malin”). W uzasadnieniu czytamy: Za uporczywe lansowanie swojej twórczości na okładkach serii Fantastyka-Przygoda, co jest pośrednim powodem braku papieru na rynku, gdyż zmusza czytelników serii do wykonywania nieprzezroczystych okładek. Tak na konwencie Polcon-Silcon podsumowano dokonania jednego z najważniejszych autorów okładek polskiej SF Kazimierza Hałajkiewicza.
Twórca większości projektów dla 122 książek z serii wydawnictwa „Iskry” i tak miał szczęście. Gdy na chwilę zastąpił go Jerzy Rozwadowski, ilustrując „Limes inferior” usłyszał: Cóż można powiedzieć, widząc ten infantylny obrazek rodem z debilnej młodzieżówki na książce, która jest najbardziej dojrzałą i najdoroślejszą książką Zajdla. Autor świetnego opracowania o okładkach i ilustracjach SF – Artur Nowakowski – tłumaczy te opinie jurorów i uczestników konwentów faktem, iż pragnęli oni realistycznych rysunków kosmonautów i wydań w stylu amerykańskim. Nie zaś sztuki.
„Fantastyczne światy...” to jednak nie tylko zbiór anegdot, ale przede wszystkim skondensowana historia ilustracji science fiction. Autor zaczyna od Stanów Zjednoczonych i przy okazji prezentuje twórczość krajów Zachodu. Osobną część stanowi twórczość grafików z ZSRR i Europy Wschodniej (z dużym rozdziałem poświęconym Polsce). Artystycznie nasza część świata jest zdecydowanie górą. W zakończeniu krótki dodatek poświęcony zinom.
Książka Nowakowskiego to praca naukowa, ale i popularyzatorska. Zaletą jest sposób narracji: opis zjawiska, przedstawicieli, charakterystyka konkretnej okładki lub ilustracji, anegdota, czasem cytat. W części amerykańskiej obszerne omówienie „pulp art” (kto zna fascynacje Quentina Tarantino lub film „To wyszło z głębin” wie, co mam na myśli) pozwala nam zrozumieć istotę amerykańskiej ilustracji, na styku konsumenta, rynku i pragnień artysty. Omawiając fenomen SF zza oceanu, Nowakowski nie tworzy obszernej encyklopedii, lecz punktuje tematy: kosmonauta, robot, obcy, miasto w fantastyce.
Który z grafików wymyślił latające spodki? Dlaczego CIA zainteresowało się nowelami drukowanymi w radzieckim czasopiśmie dla techników-amatorów? Z czego mogą być dumni rumuńscy autorzy SF? Trzeba sięgnąć po książkę.
Najobszerniejszy rozdział, nadwiślański, ukazuje fenomen ilustracyjny, który od 1965 r. stał się wzorcem dla UNICEF, która rekomenduje polskie okładki i ilustracje. Wraz z autorem śledzimy wybitnych grafików i malarzy zajmujących się tworzeniem „fantastycznych światów” w XIX w. i w dwudziestoleciu, kolejne odsłony powojennych serii wydawniczych. Wspomniana już „Fantastyka-Przygoda” – zmieniała szatę pięciokrotnie.
To wreszcie opowieść o ikonach polskiej ilustracji SF. O Danielu Mrozie i jego drzeworytach, Janie Bokiewiczu, Antonim Boratyńskim. O pisarzach: Lemie, Asimovie, Wellsie, Strugackich. I o tym panu, który wymyślił robota.

Paweł Chmielewski

(recenzja "Projektor" - 1/2015)

Artur Nowakowski, „Fantastyczne światy na okładkach i w ilustracjach książek oraz czasopism od wieku XIX do lat 80. XX wieku”, s. 197+12, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz