W jednej ze scen „ Krzyża żelaznego” Sama Peckinpaha niemiecki generał odwiedza szpital. Wygłasza frazesy o honorze, bohaterstwie, ojczyźnie. Wychodząc chce pożegnać jednego z rannych. Ten wyciąga ku niemu dwa kikuty amputowanych rąk. Groteskowa i makabryczna scena mogłaby znaleźć się w komiksie Jacquesa Tardiego „To była wojna okopów”.
Nie rozumiemy lub nie akceptujemy konferencji
monachijskiej, postawy Chamberlaina i Deladiera, „dziwnej wojny” 1939/40 na
froncie zachodnim. U źródeł leży odmienna optyka i myślenie historyczne. I
wojna światowa nie była w Polsce traumatycznym doświadczeniem pokoleniowym.
Miasta i autostrady okopów z lat 1914-18 to element francuskiej, brytyjskiej i
niemieckiej pamięci. Jak zbiorową świadomość Żydów buduje Holocaust, Rosjan –
Wielka Wojna Ojczyźniana, Polaków – Powstanie Warszawskie, tak Francuzów –
okopy na Marną. O tym jest komiks Tardiego.
W epilogu autor podaje obszerną listę książek (od „Ognia”
Henri Barbusse’a do „Bardzo długich zaręczyn” Sebastiena Japrisota), filmów (przez
„Oskarżam” Abla Gance’a do „Życie i nic więcej” Bertranda Taverniera), które
wykorzystał jako inspirację, wplatając odniesienia, fragmenty w tkankę
fabularną. Zabrakło na tej liście – bo być nie mogło – „Cienkiej czerwonej
linii” Terrence’a Malicka. By przybliżyć zabieg formalny Tardiego muszę odwołać
się do tego – znacznie lepiej znanego odbiorcom – obrazu. Narratorami jest
kilkunastu żołnierzy (u Malicka ośmiu), każdy z nich snuje krótką opowieść, w
którą wplecione są elementy retrospekcji. Podobny jest absurd teatru wojny i
przeciwnik, którego nie widzimy, strzelający gdzieś z oddali. Ta mozaikowa
struktura ukazuje bohatera zbiorowego. To podobieństwo artystyczne komiksu
Tardiego do filmu Malicka, jednak bez mistycznej aury twórcy „Badlands”.
Francuz jest przede wszystkim ekspresjonistą. Wpisuje się
w długą tradycję ukazywania okropności wojny. Od Francisca de Goi do George’a
Grosza i Otto Dixa. Czarno-białe turpistyczne rysunki operują makabrą – w
jednej historii bardzo dokładnie, z każdej strony, ukazane jest studium
końskiego szkieletu na uschniętym drzewie. Na jednym z dużych kadrów kościotrup
w okopie czyta książkę spasionym, uradowanym szczurom. W miarę trwania historii
Tardi ustala kompozycję strony – poziomy tryptyk. Szerokie kadry sprawiają wrażenie
uczestnictwa w szerokoekranowej projekcji. Opartej na bardzo dobrze i długo
analizowanej dokumentacji fotograficznej.
Artystycznym chwytem są powracające motywy – element
budowania zbiorowej świadomości – krzyczący, wręcz wyjący z bólu kolega, który
kona niedaleko okopu na drutach kolczastych. Scena sądu nad rzekomymi tchórzami
i egzekucja – przeniesiona ze „Ścieżek chwały” Humpreya Cobba, powtarza się
czterokrotnie. Kadry szpitalne przywołują echa „Johnny poszedł na wojnę”
Daltona Trumbo.
Jaki może mieć finał pacyfistyczna opowieść narracyjna?
Tardi kończy podobnie jak Remarque „Na Zachodzie bez zmian”. Bezsensowną
śmiercią w chwili ogłoszenia rozejmu.
Paweł Chmielewski
(recenzja - "Projektor" 5/2014)
Jacques Tardi, „To była wojna okopów”, s. 130, Wyd.
Centrala – Mądre komiksy, Poznań 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz