poniedziałek, 12 października 2015

Persona znaczy akceptacja


Fot. Wojciech Habdas
Gdy z Teatrem Ecce Homo współpracę rozpoczął Marcin Bortkiewicz (w 2006 r.) zespół sięga po coraz trudniejsze – pozornie wydawałoby się odległe i nietypowe dla repertuaru nie instytucjonalnych zespołów - teksty. Po Molierze, Tomaszu Mannie, Sołżenicynie przyszedł czas na Ingmara Bergmana i jego "Personę".
Najnowsza premiera teatru to próba zmierzenia się z najbardziej hermetycznym i trudnym scenariuszem-opowiadaniem szwedzkiego artysty. Bergman swoją opowieść oparł na przedziwnej relacji milczącej aktorki Elżbiety Vogler i opiekującej się nią młodziutkiej pielęgniarki Almy. W tej psychodramie niespiesznie, stopniowo dochodzi do "wymiany osobowości" - zasklepiona, wycofana – z charakterystycznym dla bergmanowskich bohaterów rysem introwertycznym – Elżbieta, swoją pasywnością i milczeniem wymusza od zwierzenia, dociera do najgłębszych pokładów jaźni naiwnej Almy. Wsłuchuje się, odgrywając pozory akceptacji - w listach do prowadzącego jej przypadek psychiatry ośmiesza swoją opiekunkę.
Im słabsza poprzez swe zwierzenia jest Alma, tym silniejsza pani Vogler. Aktorka w swoisty sposób "wypija" (to skojarzenie wampiryczne byłoby bliskie Bergmanowi) pielęgniarkę. Sam tytuł odwołuje się i jest rozwinięciem jednego z pojęć Carla Gustava Junga, wedle którego w życiu zawodowym i społecznym przybieramy określone maski (psychologicznie persony) i tylko poprzez nie i dzięki nim jesteśmy postrzegani. Alma podziwia Elżbietę jako aktorkę, ale nie pojmuje, że jej choroba też jest grą.
W kieleckiej adaptacji Bortkiewicz przyciął tekst, odrzucił role epizodyczne. Uprościł, lecz przede wszystkim uprzystępnił Bergmana. W wersji tożsamej z oryginałem chyba mało kto w Polsce zdecydowałby się odegrać „Personę” na teatralnej scenie. Kolejne fazy psychologicznej przemiany podkreślone zostały grą świateł, muzyką i wykorzystaniem rekwizytów - butelka jest pusta i Alma nalewa z niej iluzoryczną wodę, by w finale, gdy historia się wypełnia pojawiła się również pełna butelka. Tych chwytów uzupełniających wymowę tekstu jest więcej.

Reżyser musiał zmierzyć się nie tylko z legendą autora "Siódmej pieczęci", ale również odtwórczyń głównych ról: Liv Ullmann i Bibi Andersson, wreszcie operując światłem z samym Svenem Nykvistem. Zrobił to w sposób inteligentny. Przede wszystkim scenariusz zaadaptował. Odrzucił motyw drapieżnej zmiany osobowości, wampiryzmu (mimo wszystko), depersonalizacji, a postawił na akceptację. Wprawdzie Agata Orłowska (Alma) mówi bergmanowskim tekstem do Elżbiety (Natalia Kadzidłowska): Dla ciebie nie byłoby sztuką przemienić się we mnie. Robisz to przecież zazwyczaj. Tylko, że nie udałoby ci się pomieścić w mej postaci bogactwa twojej duszy, ale ten zabieg sklejania osobowości tłumaczy skręcony (w rzeczywistości) fenomen ludzkiej psychiki, prowadzi ku zrozumieniu. Obie kobiety straciły dziecko. Objawienie tej prawdy jest kulminacją spektaklu. Psychodrama służy odkryciu wspólnoty losów.
Paweł Chmielewsk
(recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 70) 
"Persona" wg Ingmara Bergmana, reż. Marcin Bortkiewicz, Teatr Ecce Homo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz