Fot. Wojciech Habdas |
Zanim sięgnąłem po
Dostojewskiego był film Claude’a Autanta-Lara i fotos w jednym z roczników
„Dookoła świata” – Gerard Philipe, bardziej podobny do Mefistofelesa z dramatu
Goethego, rzucał złote monety w kierunku widza. „Gracza”, potem „Biesy”,
„Idiotę”, „Młodzika” zacząłem czytać trochę później.
Dla
reżysera i autora scenariusza Stanisława Miedziewskiego (ze słupskiego Teatru
„Rondo”) to druga - po „Don Juanie” - realizacja dla Ecce Homo. Scenarzysta
przekształcił powieść w monodram, a w głównej roli obsadził aktora
charakterystycznego - Michała Pustułę.
„Gracz”
powstał w ciekawym dla Dostojewskiego momencie. Przez dziesięć lat odsunięty od
oficjalnego życia literackiego pisarz (efekt dość kuriozalnego procesu
pietraszewców, sfingowanej egzekucji, których echa odnajdziemy w monologach
księcia Myszkina, pobytu na zesłaniu i przymusowego osiedlenia na prowincji)
jest tuż po sukcesie „Zbrodni i kary”. Z młodą (trzecią) żoną Anną Snitkin
opuszcza Rosję na prawie cztery lata. Z Hamburga, przez Baden do Karlsbadu. Od
kasyna do kasyna. Czarne i czerwone, zgrywa się, traci zaliczki od wydawców,
pieniądze przesyłane przez rodzinę i przyjaciół. Zastawia obrączki, futra,
suknie, srebrne łyżeczki, ucieka z hoteli nie płacąc rachunków. Z drugiego piekła
(pierwszym była katorga), którego dokładny zapis odnajdujemy w pamiętniku Anny
wyłania się „Gracz” (1866), najbardziej obok „Wspomnień z domu umarłych”,
autobiograficzny utwór rosyjskiego pisarza.
Miedziewski
stanął przed dużym wyzwaniem. Jak ukazać na scenie tak rozbudowany utwór, pełen
szalonych monologów głównego bohatera Aleksego Iwanowicza i dialogów innych
postaci? Jak ukazać demona ruletki? Zastosował bardzo inteligentny zabieg -
wypreparował z „Gracza” trwający na scenie niespełna pięćdziesiąt minut tekst,
odrzucił wszystkie poboczne wątki związane z podróżami bohatera (m.in. epizod
pobytu w Paryżu, więzienie) i skoncentrował się tylko na kilku dniach
Iwanowicza oraz rodziny generała-bankruta w fikcyjnym Ruletenburgu.
Michał
Pustuła odgrywa tu wszystkie role: zgarbionego i oślizgłego generała, jego
dumnej pasierbicy Poliny, komentującego wydarzenia mister Astleya, cynicznej
Blanche polującej na bogatych konkurentów, niemieckiego baronostwa...
Polifoniczność (wielogłosowość) dzieła Dostojewskiego zyskała bardzo ważny
ekwiwalent w spektaklu.
Aktor w ascetycznej scenografii (tylko mała walizka na pustej scenie), ubrany w strój współczesny - jak twierdzi reżyser trzeba pokazać Dostojewskiego na miarę oczekiwań odbiorcy XXI wieku - odpowiednio „zmięty” i zmaltretowany, modulacją głosu i gestami, wyrzucając kolejne słowa, odtwarza atmosferę kasyna i hotelu. Gwoździem, który trzyma przedstawienie – lub jak kto woli strzelbą Czechowa – jest wejście się w rolę babci Antoniny Wasiliewny Tarasiewiczew, siedemdziesięcioletniej matrony, która zamiast godnie umrzeć i zostawić majątek generałowi zgrywa się w kasynie. Czerwone, czarne, czarne, zero, czerwone. W „Graczu” nie ma zwycięzców, a zabieg zastosowany przez Miedziewskiego ukazuje nie tylko jak ruletka manipuluje ludźmi, ale jak oni manipulują sobą nawzajem. Gra się nie tylko przy zielonym stoliku, ale na spacerze, w pokoju hotelowym, w intymnym wyznaniu. To inny, ciekawy wymiar tekstu, często pomijany - zwłaszcza w filmowych interpretacjach - utworu Dostojewskiego. Paweł Chmielewski
Aktor w ascetycznej scenografii (tylko mała walizka na pustej scenie), ubrany w strój współczesny - jak twierdzi reżyser trzeba pokazać Dostojewskiego na miarę oczekiwań odbiorcy XXI wieku - odpowiednio „zmięty” i zmaltretowany, modulacją głosu i gestami, wyrzucając kolejne słowa, odtwarza atmosferę kasyna i hotelu. Gwoździem, który trzyma przedstawienie – lub jak kto woli strzelbą Czechowa – jest wejście się w rolę babci Antoniny Wasiliewny Tarasiewiczew, siedemdziesięcioletniej matrony, która zamiast godnie umrzeć i zostawić majątek generałowi zgrywa się w kasynie. Czerwone, czarne, czarne, zero, czerwone. W „Graczu” nie ma zwycięzców, a zabieg zastosowany przez Miedziewskiego ukazuje nie tylko jak ruletka manipuluje ludźmi, ale jak oni manipulują sobą nawzajem. Gra się nie tylko przy zielonym stoliku, ale na spacerze, w pokoju hotelowym, w intymnym wyznaniu. To inny, ciekawy wymiar tekstu, często pomijany - zwłaszcza w filmowych interpretacjach - utworu Dostojewskiego. Paweł Chmielewski
(recenzja - miesięcznik "Teraz" nr 82)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz