wtorek, 26 stycznia 2016

... pewnie oni rację mają (Dominika Węcławek, Marcin Flint, Tomasz Kleyff, Andrzej Cała, Kamil Jaczyński, „Antologia polskiego rapu”)

I dalej: Czy chcesz tego czy nie. Zapamiętaj jedno – dźwięk grzmiał z kilkunastu okien na każdym kieleckim osiedlu. Liroy (Piotr Marzec) śpiewał?/ melorecytował dalej: Że o Kielcach, o Kielcach ta historia/ Mieście pełnym cudów, brudów. Przyjechałem z Krakowa i po kilku dniach nienawidziłem serdecznie „Scyzoryka”. Tak musi wyglądać piekło – pomyślałem, a to rodził się polski rap.
Robert Litzy z Acid Drinkers, stwierdził jeszcze w studio, że taki „utwór o lokalnych sprawach” nigdy nie będzie przebojem. Grzegorz Skawiński dograł gitarowy riff i „Scyzoryk” stał się pierwszym singlem hiphopowym zauważonym poza środowiskiem.
Minęło 19 lat (od nagrania) i Narodowe Centrum Kultury wydaje „Antologię polskiego rapu”. We wstępie – będącym skróconym kompendium historycznym gatunku w Polsce – Tomasz „CNE” Kleyff stawia tezę, że rap był najważniejszym i najpełniej wyartykułowanym nurtem sztuki w Polsce po 1989 r. Znawcy teatru wskazaliby pewnie na realizacje Warlikowskiego, Jarzyny i Klaty, krytycy literaccy na środowisko „BruLionu” i „brutalistów” („pokolenie porno”) w polskim dramacie. Hip-hop ma swoją wagę i nie chcę go klasyfikować przez porównania – czy byłby bliższy autentycznym, ludowym pieśniom dziadowskim z XVII w., anarchii dadaistów, buntowi wykluczonych z gett wielkomiejskich – na pewno stara się być antysystemowy i zignorować go jako zjawisko antropologiczne i kulturowe po prostu się nie da. Antologia powstała w klimacie renesansu nurtu rap, wywołanego powodzeniem filmu „Jesteś Bogiem” i pokazuje, że poważne instytucje kultury (centra, uczelnie) zaczynają tworzyć/ rejestrować obraz nurtów, dotychczas badawczo niedoinwestowanych: rapu, street artu; pewnie niedługo disco polo itd.
Czytanie antologii zaproponowałbym od „Słownika terminów” dołączonego do wydawnictwa. Teksty pisali dziennikarze i twórcy hip-hopu. Dialekt, którym się posługują bywa migotliwy, a rap – tak jak każdy dość zamknięty gatunek – wytworzył terminologię środowiskową. Mamy w obszernym leksykonie interesujący i porządkujący wstęp, kilka wywiadów, domykające publikację rozbudowane sylwetki kilkudziesięciu polskich twórców. Najciekawsza jest jednak część środkowa – kilkaset wyselekcjonowanych utworów. Waham się przed użyciem określenia (w stosunku do wielu) literackich, może o poetyce specyficznej..? Frapujące są przede wszystkim komentarze dodane pod strofami. Dotyczący „Scyzoryka” przywołałem w prologu artykułu. Te komentarze budują tkankę opowieści, charakteryzują antologię.
Dla kieleckiego czytelnika (autorzy podają, że bez mała nad Silnicą narodził się polski rap) ciekawostką mogą być anegdoty o dinozaurach – Liroyu, Wzgórzu Ya-pa-3, Borixonie i innych. Koterie, sojusze, obrazy, oskarżenia o zdradę ideałów. Dopiski lepią świat specyficznego kodeksu i nostalgicznej historii. Odniosłem wrażenie, że raperski świat, którego już nie ma. W większości skanalizowany przez komercję. Lecz przecież: To, co mówią w zazdrości, jest nieważne Włodi,/ tak jak to, że ktoś za klopsy graffiti robi.

Paweł Chmielewski

(recenzja - magazyn "Projektor" 3/2015)

Dominika Węcławek, Marcin Flint, Tomasz Kleyff, Andrzej Cała, Kamil Jaczyński, „Antologia polskiego rapu”, s. 502, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz