Paweł Chmielewski
("Projektor" - 2/2017)
To jest książka o westernie, wampirach i o musicalu, o
zombie, o gangsterach niejednoznacznych, Martinie Scorsese, Lubow Orłowej,
pewnych perwersjach (od tego, oczywiście zaczynamy lekturę), o bohaterskich
milicjantach, o Francuzie, który stał się samurajem.
Skarbiec zaskakujących historyjek i pikantnych
anegdot, którymi ubarwić można nocne Polaków rozmowy. I 448 stron rzetelnej
wiedzy. Trzy słowa – w skrócie – opisują zawartość „Europejskiego kina
gatunków”. Dama, to wyrafinowanie, piękno, ale i niebezpieczna perwersja czyli
kino obyczajowo-erotyczne. Szylkret – tajemnica, odmienność – to horror,
thriller. Pistolet – film gangsterski, wojenny, western. Zarazem to, być może
nie do końca wyrafinowana, aluzja do mojego ulubionego obrazu o przygodach
Jamesa Bonda i jednego z horrorów Daria Argento, który – pamiętając za
nieśmiertelny dialog o jedzeniu kotów – uznaję za mistrzowskie osiągnięcie
gatunku. Dodam, że reżyser „Głębokiej czerwieni” jest głównym bohaterem eseju
Grzegorza Fortuny Jr. o włoskim kinie grozy.
Przed – bardzo skrótowym – omówieniem zawartości
tomu, tylko zacytuję: Kino genre’owe powstające na Starym Kontynencie było
zawsze kinem odważniejszym, nieskrępowanym obostrzeniami cenzury w takim
stopniu, jak kręcone do lat 60. w cieniu kodeksu Haysa produkcje hollywoodzkie.
To fragment ze wstępu Piotra Kletowskiego (redaktora wydawnictwa), który
nad – pionierską na polskim rynku książką – pracował sześć lat. Dwudziestu
filmoznawców (często z ogromnym dorobkiem krytycznym), tworzy panoramę
gatunkowego kina europejskiego, skupioną wokół trzech zagadnień – strachu,
ciała i zbrodni. Zamykający zbiór esej Kletowskiego, stosując figurę
palimpsestu (w literaturoznawstwie to tekst zapisany na innym tekście),
pokazuje jak giganci amerykańskiego kina korzystają z dorobku naszego
kontynentu. Jak F.F. Coppola eksploruje kino włoskie – w „Rozmowie” nadpisując
„Powiększenie” Antonioniego, w „Ojcu chrzestnym” – „Lamparta” Viscontiego. Tu
objawia się właśnie mechanizm, nic szczególnie nowego, wszak Hollywood od dawna
żyje z remake’ów europejskiej sztuki filmowej.
Ciekawie wypada tu Skandynawia (mało znana szerszemu
widzowi, poza Bergmanem i von Trierem). Nicolas Winding Refn w artykule Marka
Sfugiera to genialny, politematyczny samouk. Kto wie czy za kilkadziesiąt lat
nie będą o nim mówić jak o drugim Kubricku? I szwedzki horror – anonimowy, lecz
fascynujący (choć szkoda, że tylko krótką notą Maciej Muszalski opisał
najlepszy wśród nich – „Pozwól mi wejść” Alfredsona). Gangsterskie obrazy
Melville’a (Patrycja Włodek), czeska fantastyka (Jan Trzupek), kryminały z
PRL-u (Katarzyna Wajda), radzieckie musicale z lat 30. (Małgorzata Flig) – to tylko
niektóre z gatunkowych odmian europejskiej X Muzy. Bardzo dobrze się czyta
rozważania Łukasza Maciejewskiego nad polskim kinem historycznym, choć, o ile
zgodzę się z oceną, że „Róża” Smarzowskiego to najlepszy film tego nurtu w
ostatnich latach w Polsce, to zdziwił mnie brak znakomitej „Obławy”
Krzyształowicza.
Wszystko zaczyna się jednak od przerażenia
stworzeniami nocy, bo chyba właśnie horror – jako być może psychologiczny efekt
dwóch europejskich wojen – został w tej publikacji ukazany najpełniej. Zaczynając
nie tylko od niemieckiego ekspresjonizmu (choć zabrakło szerokiej analizy
„najgorszego, aktualnie, reżysera świata” Uwe Bolla), ale też kreśląc tryumf i
upadek hiszpańskiej grozy (Bartłomiej Paszylk) oraz historię brytyjskiej
wytwórni Hammer (Grzegorz Dryja). Eksploracja rejonów mrocznych, gdzie –
cytując klasyka – ciało –, dla zbiegłych lubości, to domena
nieskrępowanego, ale i (przyznaję się do zaskoczenia) żartobliwego kina Tinto
Brassa (Diana Dąbrowska) oraz perwersyjnych ekranizacji markiza de Sade’a
(Paweł Hapka). Książka specjalistyczna, którą czyta się nadzwyczaj łatwo.
Ciekawe jak długo będziemy czekać na tom drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz